sobota, 1 grudnia 2012

BRUTAL - czyli małe przyjemności / BRUTAL - or little daily pleasures

Poczta Polska w błyskawicznym tempie dostarczyła wczoraj album Michała Łuczaka, zatytułowany skrótowo i po prostu "Brutal". No i natychmiast mnie rozjechało. Nie wiedziałem zbyt wiele o projekcie realizowanym przez Michała, a poświęconym zburzonemu już (niestety) dworcowi kolejowemu w Katowicach. Dworzec ten był sztandarowym, rzadkim okazem architektury brutalistycznej i stanowił coś w rodzaju żyjącego, w pewnym sensie autonomicznego organizmu, składającego się z murów i konstrukcji oraz "życia wewnętrznego" ze wszystkimi sklepikami, kasami biletowymi oraz - co bodaj najważniejsze - ludźmi. Tymi nieustannie przepływającymi przez przestrzenie dworca, ale także (może nawet przede wszystkim) tymi, który stanowili florę bakteryjną tego organizmu - mieszkającymi w jego trzewiach, a także tymi, którzy przypominali komety, krążące po orbicie kolizyjnej. Organizm ten postanowiono jednak usunąć - po to aby było nowocześnie. Resekcji dokonano z precyzją chirurgicznego noża, nie decydując się na rewitalizację tego niepowtarzalnego organizmu. Bo po co? Niech będzie tak jak gdzie indziej - będziemy bardziej europejscy. Albo nawet światowi?

Moje osobiste doświadczenie z "Brutalem" jest niewielkie - ot, kilka razy przesiadałem się tam w latach osiemdziesiątych, kilka razy przyjechałem koleją do Katowic w latach dziewięćdziesiątych. Wystarczyło to jednak, aby trochę zaprzyjaźnić się z tym miejscem - niewątpliwie nie najpiękniejszym, ale mającym "to coś". Zamawiając album spodziewałem się jakiejś formy dokumentacji procesu destrukcji. Tymczasem dostałem bardzo ciekawie skonstruowane wydawnictwo - tak od strony zewnętrznej (z tego już członkowie Sputnik Photos są już znani), jak i od wewnątrz - prosta, skrajnie minimalistyczna forma graficzna w połączeniu z wyrafinowaną fotoedycją przemawia w niesamowity sposób. Michał targał na fotografowanie aparat wielkoformatowy (notabene czy Graflex to jedyna "namaszczona" marka wśród polskich dokumentalistów? ;-) i wtapiał się w "życie wewnętrzne" organizmu dworca. Zbudował ciekawe relacje z jego obywatelami - a może po prostu wystarczyło, że tam bywał i miał czas? W każdym razie opowieść autora jest bardzo osobista i unikatowa. Uderza dawno nie widzianym rodzajem prawdomówności. Dobrze też, że nie zdecydował się na poprawianie niedoskonałości zdjęć. Są jakie są - i to także element integralności oraz szczerości wobec widza...

Album, wydany w nakładzie 350 egzemplarzy, w tym 300 egzemplarzy numerowanych, można zamówić na stronie Michała Łuczaka. Lepiej się pospieszyć.

PS: Tobisologia nadmienia, że nie dostaje od autora żadnej prowizji, a link zamieszcza wyłącznie dla wygody swoich czytelników... :-)



Polish Post has rapidly delivered the album by Michal Luczak, named briefly and simply, "Brutal". Well, it immediately demolished me, in a very positive way. I did not know too much about Michal's project, devoted to the old railway station in Katowice (torn down already, unfortunately). This station was a rare specimen of brutalist architecture and constituted, in a sense, a living autonomous body, consisting of walls and structures as well as the "inner life" with all the shops, ticket offices and - perhaps most importantly - people. These constantly flowing through the spaces of the station, but also (perhaps more importantly) those who were the bacterial flora of the body - living in its bowels, as well as those who resembled comets on a collision orbit. It was, however, decided to remove this body - so as to be modern. The resection was carried out with surgical knife precision, not even trying to opt for the revitalisation of this unique organism. For what? Let it be just as elsewhere - we will be more European. Or even global?

My personal experience of "Brutal" is narrow -
I changed trains there just a few times in the eighties, I came by train to Katowice a few times in the nineties. It was enough, however, to become friends with this place - certainly not the most beautiful, but having "that something". Ordering the album I was expecting some form of documentation of the process of destruction. Whereas, I got a book with very interesting structure - so from the outside (this is already a trademark of the members of Sputnik Photos), as well as from the inside - a simple, extremely minimalistic graphic form, in conjunction with sophisticated photo-editing, speaks in an amazing way. Michal used to photograph with a large format camera (by the way, is Graflex the only "anointed" brand with the Polish documentaries? ;-) and blend into the "inner life" of the station's body. He built interesting relationships with its "citizens" - or maybe it was just enough to be there and have the time? In any case, the author's story is very personal and unique. It strikes with a kind of truthfulness that is rarely seen. It has also been a good decision no to correct imperfections in the photographs. They are what they are - and it is also a factor of integrity and sincerity towards the viewer ...

The album, printed in an edition of 350, 300 of them numbered, can be ordered at Michal Luczak's site. There are not many copies left, as far as I know.

PS: Tobisology would like to mention that we do not get any commission and publish the link solely for the convenience of our readers... :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz