niedziela, 24 stycznia 2016

9 Biennale Fotografii w Poznaniu. Podsumowanie cz. 1

Do podsumowania tegorocznej edycji Biennale Fotografii zabrałem się jeszcze w starym roku, lecz postanowiłem - dla pełni obrazu - poczekać na katalog imprezy. Katalog jest od paru dni, więc nic już nie stoi na przeszkodzie. Ponieważ jednak podsumowanie stało się bardzo długie, postanowiłem podzielić je na dwie osobne części: poświęconą wystawie, której byłem kuratorem, oraz uwagi o charakterze ogólnym.


Wystawa "Eksploracje. Między naukowością a topografią" koncepcyjnie powstała błyskawicznie, lecz praktycznie rodziła się dość długo. Do dyspozycji było całe pierwsze piętro Galerii Miejskiej "Arsenał" - spora przestrzeń, ciekawa lecz zarazem wymagająca. Ze względu na ograniczenia finansowe (więcej na ten temat w kolejnej części rozważań) konieczne było znalezienie rozwiązań formalnych, które pozwoliłyby skutecznie zrealizować
teoretyczne założenia wystawy, byłyby efektowne i przekonujące, a jednocześnie nie stanowiłyby zbytniego obciążenia dla budżetu imprezy. Nie sposób nie podkreślić tutaj owocnej i merytorycznej współpracy z zespołem "Arsenału", zwłaszcza z ekipą techniczną pod wodzą Zbyszka Waneckiego. Przygotowywałem już wiele wystaw, miałem także do czynienia ze "starymi wyjadaczami" w kwestii wystawiennictwa, ale w tym przypadku wszystko zadziałało wręcz niesamowicie sprawnie. Zwłaszcza w rozwiązywaniu problemów o charakterze "jak zrobić coś z niczego"... :-)


Związki fotografii z nauką istnieją niejako od zawsze - noszą wręcz znamię grzechu pierworodnego. Fotografia, jako nowe medium, powstała dzięki trwającym wiele dekad naukowym dociekaniom szeregu badaczy koncentrujących się na zjawisku światłoczułości. Metodologia ich pracy wymagała systematyczności oraz wykonania dużej liczby eksperymentów, które w efekcie doprowadziły do powstania różnych technik, wykorzystanych następnie do obrazowania. Obraz Josepha Nicéphore’a Niépce’a z roku 1826 (lub 1827), uważany za pierwszą fotografię w dziejach ludzkości, powstał w technice heliografii, wykorzystującej światłoczułość asfaltu syryjskiego. W roku 1839 świat dowiedział się o wynalazkach dagerotypii i talbotypii, umożliwiających mechaniczną rejestrację rzeczywistości za pomocą światła. W roku 1895 Wilhelm Conrad Röntgen (późniejszy pierwszy laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizyki) stał się sprawcą kolejnej rewolucji w obrazowaniu - dzięki odkrytemu przez siebie promieniowaniu X. Pierwsza fotografia rentgenowska pokazywała szkielet dłoni małżonki wynalazcy, natomiast dzisiejsi twórcy wykorzystują tę technologię w sposób kreatywny, daleki od suchej dokumentacji lub diagnostyki medycznej, z którymi zwykle kojarzone są aparaty rentgenowskie.


Wystawa „Eksploracje. Między naukowością a topografią” składała się z prezentacji dziewięciorga autorów (Maciej Fiszer, Waldemar Śliwczyński, Sławoj Dubiel, Piotr Zbierski, Stefan Wojnecki, Karolina Jonderko, Karol Szymkowiak, Nick Veasey oraz Joanna Stoga), których wspólną cechą jest sposób pracy bardzo zbliżony do naukowej systematyczności, i zachęcała do zastanowienia się nad wpływem takiej właśnie metodologii działań na obrazowanie. Poszczególni autorzy albo wielokrotnie wracają w konkretne miejsca albo realizują kolejne mini-przedsięwzięcia w ramach określonych warunków brzegowych, wynikających z założeń przyjętych dla całości projektu. Niektórzy pracują z topograficzną skrupulatnością, inni wykorzystują szczególne cechy technologii dla uzyskania wyjątkowych i nieoczywistych efektów wizualnych. Jeszcze innym udaje się wpleść w swoje rozważania wątki związane z doznaniami indywidualnymi, uczuciowością oraz aspektami społecznymi.


Warto podkreślić, że większość materiałów pokazanych na wystawie była premierowa ("Pod skórą" Macieja Fiszera, "808,2 km" Waldemara Śliwczyńskiego, "If I Lay Here..." Karoliny Jonderko, "Eden" Joanny Stogi) lub pokazana po raz pierwszy w takim zestawie i układzie ("Proces naturalny" Sławoja Dubiela, "Nieruchomi podróżnicy" Karola Szymkowiaka). Polską premierę stanowiły także prace Nicka Veaseya, który o mało co pojawiłby się na otwarciu (był nawet planowany jego 45-minutowy wykład). Niestety - na przeszkodzie stanęły względy logistyczne (bardzo późna decyzja autora) oraz materialne (zaporowe ceny biletów lotniczych). Szkoda, bo to wyjątkowo interesujący twórca, na dodatek obdarzony bardzo brytyjskim poczuciem humoru.


Krótkie i mocno "pocięte" relacje z wystawy nadała TVP 3 Poznań - można je zobaczyć tutaj (10:54-12:57) oraz tutaj (od 0:50). Zachęcam także do obejrzenia swego rodzaju "oprowadzania kuratorskiego", które swoim widzom zafundowała poznańska Telewizja Winogrady.



Ciekawe były także obserwacje poczynione przez personel "Arsenału" w kontekście poszczególnych prezentacji. Największe emocje wyzwalały świnki Macieja Fiszera, żywo komentowano również nadwarciańskie zdjęcia Waldemara Śliwczyńskiego. Łambinowice Sławoja Dubiela były zwykle odbierane "na cicho", w przeciwieństwie do intensywnie dyskutowanych obrazów Piotra Zbierskiego. Fragmenty pracy magisterskiej Stefana Wojneckiego były nierzadko odcyfrowywane przez widzów, a pewna (niewielka) część publiczności była skłonna odbierać zdjęcia Karoliny Jonderko jako banalne "samojebki" z wakacji, tylko trochę lepsze technicznie :-). Rekordy popularności biły natomiast wystawy "rentgenowskie" oraz wideo z wykładem Nicka Veaseya, które było odtwarzane w pętli w głębi sali "ciemnej". Oczywiście powyższe obserwacje nie mają charakteru analizy statystycznej, z wyliczonymi poziomami istotności, oceną wiarygodności itepe, lecz z pewnością mówią coś ważnego o całości wystawy.

Na koniec pragnę podziękować - w pierwszym rzędzie autorom, za miejscami trudną, ale i owocną współpracę. Pracownikom Arsenału, z wicedyrektorem Georgi Gruewem, Pauliną Gwizdek, Marcelem Skierskim i ekipie technicznej - za kawał solidnej roboty. Nie jestem pewien, czy wiedząc a priori o tym, ile pracy i zaangażowania wystawa będzie wymagała, zdecydowałbym się na jej kuratorowanie. Ale - na szczęście dla wystawy - nie można się cofnąć w czasie... :-)

sobota, 23 stycznia 2016

Krzysztof Jurecki a kwestia grafomanii w krytyce fotograficznej

Portal o.pl zamieścił artykuł zatytułowany "To, co istotne? Podsumowanie 2015 roku w fotografii polskiej", autorstwa Krzysztofa Jureckiego, wykładowcy Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi. Tekst jest na poziomie merytoryki charakterystycznym dla tego autora i zapewne (jak zwykle) nie odczuwałbym potrzeby reagowania nań, gdyby nie następujący fragment:

"Biennale poświęcone problemowi eksploracji nie było imprezą o charakterze międzynarodowym, jak wiele poprzednich edycji. Z dużym rozczarowaniem obejrzałem wystawę główną Eksploracje. Między naukowością a topografią (kurator: Slawomir Tobis), gdzie jedynie historyczne prace Stefana Wojneckiego w pełni się obroniły. Mogły się też podobać prace Karoliny Jonderko i wspomnianego Zbierskiego, ale w tych przypadkach trudno mówić o twórczych eksploracjach. Były to raczej powtórki po klasyce autoperformance (Jonderko), a u Zbierskiego bardzo osobiste odczuwanie świata w typie Rogera Ballena. Ekspozycję rozpoczynały zdjęcia świnek Macieja Fiszera, bliskie kompromitacji zarówno fotografa, jak i kuratora pokazu, ze względu na ich miałkie przesłanie i ostateczny efekt wizualny, będący rezultatem podobno kilkunastoletniej pracy twórczej."


Pozwolę sobie na małą inwokację: Krzysiu, albo nadal nie możesz przeboleć faktu, że przegrałeś ze mną konkurs kuratorski Biennale w 2011 roku i walisz na oślep albo dajesz świadectwo elementarnego braku rozumienia fotografii i ogólnie wystawiennictwa. Na temat Biennale przygotowuję własne podsumowanie, z którego publikacją wstrzymałem się do chwili gdy będzie gotowy katalog imprezy. Katalog jest - zatem stosowny wpis wkrótce ukaże się na łamach Tobisologii. Nie jesteś w stanie mnie obrazić (raczej ogarnia mnie pod wpływem Twojego tekstu spora wesołość), natomiast nie mogę akceptować nieuzasadnionej pogardy dla pracy autorów, których fotografie weszły w skład wystawy (Maciej Fiszer, Waldemar Śliwczyński, Sławoj Dubiel, Piotr Zbierski, Stefan Wojnecki, Karolina Jonderko, Karol Szymkowiak, Nick Veasey, Joanna Stoga), więc - aby te słowa padły - stwierdzę, że dramatycznie minąłeś się z rzeczywistością. A to, że raczyłeś moją wystawę nazwać kompromitacją, odbieram jako spory komplement.

fot. Maciej Fiszer

Na koniec tego wpisu pozwolę sobie zestawić powyższy cytat, autorstwa mgr Krzysztofa Jureckiego, z wypowiedzią prof. Stefana Wojneckiego uczynioną w Arsenale (notabene dokładnie w dniu wykładu Jureckiego tamże), w obecności Piotra Bernatowicza, dyrektora galerii: "To jest najlepsza wystawa kilku ostatnich edycji Biennale Fotografii".


Kurtyna...

piątek, 15 stycznia 2016

Galeria OKNO - Rentgenogramy

Galeria OKNO w Słubicach otwiera dzisiaj wystawę prac Nicka Veaseya i Joanny Stogi zatytułowaną po prostu "Rentgenogramy". Pokazywane prace to część biennalowej wystawy "Eksploracje. Między topografią a naukowością". Warto jednak zobaczyć je w przestrzeniach słubickiej galerii - gdyż wydają się one wręcz stworzone do tej prezentacji. O godzinie 19, po wernisażu, odbędzie się spotkanie autorskie z Joasią, na które także bardzo cieszę się i zapraszam.


Anna Panek-Kusz udzieliła także krótkiego wywiadu telewizji HTS. Nick Veasey wszakże pochodzi nie z Paryża, a spod Londynu... :-)

środa, 13 stycznia 2016

Zbyszek Wielgosz

Dzisiaj przed południem gruchnęła wieść o nagłej i niespodziewanej śmierci naszego związkowego kolegi Zbigniewa Wielgosza. Nie powinienem się chyba, jako dyplomowany arteterapeuta, do czegoś takiego przyznawać, ale natychmiast dopadła mnie i długi czas prześladowała z wielką natarczywością myśl, a jednocześnie pytanie: dlaczego teraz, w sile wieku? Dlaczego on? Człowiek powszechnie lubiany (to ekstremalna rzadkość w branży!) i szanowany przez wszystkich którzy go znali. Wieloletni filar Komisji Kwalifikacyjnej Okręgu Wielkopolskiego ZPAF. W każdej chwili chętny do pomocy, merytoryczny, spokojny, cierpliwy. Może to przynajmniej w części za sprawą starych, klasycznych technik fotograficznych, którym się poświęcił i którymi żył oraz oddychał. Z pewnością postać Zbyszka zasługuje na opracowanie źródłowe i wydawnictwo podsumowujące jego dorobek artystyczny oraz dydaktyczny.

Gdy rozsyłałem tradycyjne życzenia świąteczno-noworoczne, on jedyny odpisał tak niesamowicie pozytywnie: jednym zdaniem, w którym zawarł sformułowania odnoszące się do mojego minionego roku. Przeczytawszy musiałem na chwilę przysiąść. Taki właśnie był - życzliwy i chcący w kimś drugim dostrzec potencjał oraz dobro.

Nie mam niestety z sobą jego zdjęć. Myślę jednak, że nie będzie nadużyciem wklejenie mojego motywu - tego poniższego.


O pracy i popularyzatorskich zasługach Zbyszka pisałem wcześniej tu, tu, tu i tu. Jakkolwiek to teraz banalnie brzmi - powstała dziura i nie ma jej co zasypać...