niedziela, 6 grudnia 2015

9 Biennale Fotografii. Maciej Fiszer - Pod skórą

Maciej Fiszer z charakteru jest człowiekiem upartym i wybitnie energetycznym. Tak też zachowuje się gdy fotografuje. Zwłaszcza gdy poświęca ponad 14 lat swojego życia i 220 tysięcy zdjęć na fotografowanie jednego tematu. A już szczególnie gdy temat jest tak nietypowy jak ten, o którym mowa. Według samego autora zaczęło się tak:

"Pamiętam gdy - jeszcze jako dziecko - po raz pierwszy wszedłem do chlewu w małym rodzinnym gospodarstwie, gdzieś pod Poznaniem. Od progu odrzucił mnie mdlący smród amoniaku, jednak ciekawość, pobudzona przez dobiegające z wewnątrz dźwięki i tajemniczy półmrok, zwyciężyła. Kilka opasłych świnek biegało nerwowo po grubej ściółce, obok w małym kojcu spała maciora z kilkudniowymi warchlakami, łapczywie ssącymi jej mleko. Na drugim końcu chlewu swoją przestrzeń miał potężny knur. Leżał nieruchomo, jak odlany z brązu, nie zwracając na mnie w ogóle uwagi. Dziwny, po trosze przerażający i klaustrofobiczny świat mocno działał na wyobraźnię dzieciaka z miasta. Małe okna w poniemieckiej zabudowie, wpuszczały tylko tyle światła, by móc przejść wąskim korytarzem i, zanim oczy przyzwyczaiły się do mroku, skazany byłem na pozostałe zmysły aż potworny, szczypiący w oczy odór zmusił mnie do wyjścia."

W roku 2001 Fiszer otrzymał zlecenie wykonania dokumentacji gospodarstw biorących udział w konkursie na Wielkopolskiego Rolnika Roku. I od razu zaczął zaglądać do chlewików, nierzadko wzbudzając konsternację wśród gospodarzy - dla nich zwierzęta hodowlane to - według relacji Macieja podczas spotkania autorskiego w Arsenale - towar jak każdy inny, podlegający kiedyś-tam-po-utuczeniu sprzedaży. Dla Fiszera z kolei świnki to zwierzęta inteligentne i wrażliwe. Ich względy "kupował" muzyką poważną, odtwarzaną z wożonego w samochodzie "kaseciaka", a spostrzeżenie co do ich silnej reakcji na muzykę wyniknęło z obserwacji bliskiego obłędu zachowania świń gdy z pobliskiej imprezy dochodził łomot swojskiego disco-polo.

Fotografowanie w chlewie, z perspektywy leżącej, zdecydowanie nie należy do czynności przyjemnych. Na dodatek atmosfera oparów amoniaku wybitnie nie służy sprzętowi fotograficznemu - tutaj Maciej bardzo podkreślał zalety współczesnych cyfrowych lustrzanek. Uszczelnione, nie wymagające otwierania w celu wymiany filmu, nie są tak bardzo narażone na degradację. Oprócz tego kluczowa okazała się możliwość pracy na czułościach nieporównanie wyższych niż dostępne w technice tradycyjnej.

"Podczas tych kilkuset odwiedzin różnych chlewików nigdy nie spotkałem dwóch świnek o takim samym wyrazie „twarzy”. Zwierzęta zmodyfikowane przez człowieka i spędzające całe życie na kilku metrach kwadratowych okazały się czułymi melomanami, psotnymi zawadiakami czy znudzonymi melancholikami. Zupełnie jak my. No, może prawie jak my."

Prezentacja Macieja Fiszera na wystawie "Eksploracje. Między naukowością a topografią" składa się z czterech poliptyków, poświęconych kolejno: narodzinom, portretowi, zachowaniom społecznym oraz aktowi kopulacji (purystów, zanim się rozpędzą, proszę o wzięcie na wstrzymanie - niczego nie widać). Autor stronił od wszelkiej dosłowności, wyraźnie preferując pokazywanie kolejnych treści "nie wprost", metaforycznie. Odwalił kawał solidnej, na dodatek pionierskiej roboty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz