sobota, 30 października 2010

lAbiRynT 2010 - część ostatnia

Cykl "labiryntowy" niepostrzeżenie rozrósł się do sporych rozmiarów i sam już czuję ulgę, że dobijamy do końca relacji :-)

W Kleist Forum we Frankfurcie (to jest budynek teatru, ze sporymi możliwościami ekspozycyjnymi) umieszczono trzy realizacje. "Wewnętrzny labirynt" to wystawa siedmiorga japońskich studentów pod kuratelą Naoya Yoshikawy. Część prac jest wyczuwalnie "szkolna", lecz choćby kulturowa odmienność powoduje że całość prezentacji ogląda się z zaciekawieniem, a i jest tam sporo zdjęć z dobrym pomysłem oraz takąż realizacją.







Kolejna wystawa to bardzo bliskie mi "Obrzeża myśli" Zbyszka Muziewicza. Fotografia ekstremalnie minimalistyczna, rozgrywająca subtelności pomiędzy światłem a cieniem na powierzchni bardzo prostych, kwadratowych kadrów. Szkoda że Zbyszek pokazał tylko osiem prac - mam wrażenie niedopowiedzenia, wręcz niedokończenia. Całość projektu ma być zaprezentowana w grudniu w Kłodzku. Trochę daleko... :-)






Gisela Weiman zaproponowała instalację "Początek Koniec Tutaj Teraz", składającą się z czterech krzeseł o powierzchni lustrzanej, wyposażonych w odtwarzacze CD uruchamiane za pomocą czujników ruchu. Na płytach nagrane są ścieżki dźwiękowe poszczególnych instrumentów "Kwartetu na koniec Czasu" francuskiego kompozytora i organisty Oliviera Messiaena, napisanego podczas pobytu w hitlerowskim obozie w Görlitz, w opracowaniu  Ellen Hünnigen. Podchodząc do każdego z krzeseł można uruchomić odtwarzanie danej ścieżki na pewien czas. Za każdym razem "składa się" więc inna kompozycja. Przeżycie jest niesamowite, zwłaszcza po wcześniejszym niezwykle sugestywnym wprowadzeniu autorki.



Ostatnim akordem programu sobotniego był pokaz Stefana Wojneckiego "Ku nirwanie", wykonany we wnętrzu ogromnego, pustego gotyckiego kościoła mariackiego. Wielkość wnętrza umożliwiła stworzenie wielkich figur. Nie chcę tu nadużywać epitetów, więc napiszę tylko, że pokaz skończył się bardzo długim aplauzem (solidnie już zmęczonej) publiczności.






Festiwal Nowej Sztuki "lAbiRynT" odbywał się przez 10 lat w Kłodzku i podjęto tam decyzję o zaprzestaniu jego organizowania. W bieżącym roku, staraniem osób zajmujących się animacją kulturalną w Słubicach, reaktywowano to przedsięwzięcie na obszarze Słubic i Frankfurtu. Czy opłaciło się to? Moim zdaniem tak. Ta lokalizacja ma wiele zalet, z których bardzo ważną jest przestrzenna bliskość poszczególnych miejsc ekspozycji, osiągalnych na piechotę w tempie spacerowym. Podobnym atutem dysponuje na przykład bielski Foto Art Festival, choć tutaj dochodzi transgraniczność, ze wszystkimi swoimi możliwościami. Autorem koncepcji i realizatorem jej większej części jest Jerzy Olek. Jak każde większe przedsięwzięcie tegoroczny "lAbiRynT" ma lepsze i gorsze punkty, ale jest z pewnością kilka bardzo wartościowych realizacji wystawienniczych, odbyły się niebanalne wykłady i prezentacje autorskie, a imprezie towarzyszy starannie opracowany katalog. Olek był w przeszłości wielokrotnie krytykowany za swoje działania, ale w kontekście tegorocznego festiwalu trzeba zdecydowanie podkreślić jego napęd i chęć wydatkowania własnej energii na organizowanie sporej imprezy w zupełnie nowych warunkach. W Kłodzku miał on zgrany team, w którym każdy wiedział, co do niego należy i co ma robić. Tutaj organizatorzy, zwłaszcza niezmordowana Ania Panek-Kusz, musieli uczyć się wszystkiego od nowa. Myślę, że w kontekście ewentualnej kolejnej edycji festiwalu należy, oprócz kwestii programowych, dobrze przemyśleć tempo wernisaży i wykładów. W tym roku chwilami było zbyt rozwlekle, a czasem nie sposób było zdążyć z jednego wernisażu na kolejny. Tym razem uczestnicy wybaczyli, następnym razem pewnie nie będą tacy łaskawi :-) Zabierzcie się za przymiarki do kolejnej imprezy. Warto.

piątek, 29 października 2010

lAbiRynT 2010 V

Kolejnym miejscem prezentacji wystaw w Frankfurcie nad Odrą jest główny budynek Viadriny - skądinąd ciekawy sam w sobie. Na długiej galeryjce (widocznej po prawej stronie na pierwszym zdjęciu) zawieszony został cykl pod tytułem "Aluzje przestrzenne II", składający się z około 250 miniaturowych prac różnych autorów, wchodzących w skład zbioru tworzonego przez Jerzego Olka. Miniatury wykonane są w różnych technikach i stanowią wypowiedzi poszczególnych twórców na temat przestrzeni - jej postrzegania, definiowania, opisywania czy problemów, jakie sprawia. Warto poświęcić trochę czasu i przejść obok tej długiej (w dosłownym sensie) prezentacji.






W tym samym budynku, na pierwszym piętrze, Kamil Wnuk prezentuje swoje "Simulacrum". 

Za wikipedią: "Symulakrum (z łac. simulacrum co znaczy "podobieństwo, pozór"; liczba mnoga: simulacra) - obraz który jest czystą symulacją, pozorującą rzeczywistość albo tworzącą własną rzeczywistość. Również obiekt materialny wyobrażający istotę żywą, nadprzyrodzoną i fantastyczną w ich trójwymiarowym kształcie. Wykorzystywane w celach religijnych, magicznych, naukowych, praktycznych i zabawowych. Często są wyposażone w pewne atrybuty, potwierdzające ich pozorne życie, na przykład możliwość działań motorycznych".

Sam autor pisze: "Moje prace wchodzą w obszary kreacji znanych artystów - w oparciu o nie buduję swoją własną tożsamość artystyczną".

Podczas wernisażu Kamil ogłosił, że "Fotografia się skończyła". No cóż ;-)




We frankfurckiej Galerie B pokazane zostały trzy prezentacje, w tym dwie fotograficzne: "Genesis" Anny Panek-Kusz oraz "Przestrzeń zakłócona" Jerzego Olka. Cykl "Genesis" podczas wernisażu został zaprezentowany w formie pokazu multimedialnego - zdjęciom rzucanym na ścianę towarzyszyła miksowana na żywo muzyka, co robiło spore wrażenie. Po festiwalu wystawa miała zostać zawieszona w formie tradycyjnej. "Genesis" składa się z prawie-sylwetkowych zdjęć kobiet wykonanych na tle wytworzonym z innych zdjęć Ani za pomocą rzutnika. Tytuł bardzo jawnie nawiązuje do problemu narodzin, "dawania życia". Pomysł ciekawy, wizualnie smacznie zrealizowany i na pewno dający spore możliwości rozbudowy cyklu.





Jerzy Olek zajął się problemem obrazu odsyłającego do innego obrazu, będącego przetworzeniem jego samego. Konkretnie zaś sfotografował współczesny dom we Frankfurcie, na którego elewacji wymalowano historyczny widok tego samego miejsca w sposób realistyczny, dający doskonałe złudzenie trójwymiarowości. Obraz nowego domu został rozłożony na serię miniatur oraz potraktowany pseudoprzestrzennie poprzez pięcioczęściową mozaikę. Realizacja zawiera wiele szczegółów, więc znów konieczna jest dłuższa chwila na obejrzenie i ewentualna refleksję.




CDN...

środa, 27 października 2010

lAbiRynT 2010 IV

Po stronie niemieckiej także działo się sporo. We frankfurckim ratuszu pokazana została wystawa "Wariacje (na temat Okna w Labiryncie)", której autorami jest sześcioro Czechów (Vitězslav Krejči, Petr Moško, Rudolf Němeček, Pavel Rejtar, Vladimir Skalický i Michaela Stejskalová). Kuratorem tej bardzo ciekawej i urozmaiconej ekspozycji jest Rudolf Němeček, a temat pochodzi od Jerzego Olka.









Prawie po sąsiedzku w budynku ratusza powieszona została wystawa prac studenckich z obszaru komunikacji medialnej, zatytułowana "Doświadczanie obrazu". 16 autorów pokazuje swoje opracowania, które można zaliczyć przede wszystkim do infografik.




W budynku biblioteki uniwersytetu Viadrina zobaczyć można realizację "Wypożyczalnia" autorstwa siedmiorga dwudziestokilkulatków. Ich wiek jest w tym przypadku ważny, gdyż spróbowali zmierzyć się artystycznie z tym fragmentem rzeczywistości, który wywarł wielki wpływ na proces kształtowania ich osobowości - czyli fenomenem pod nazwą "magnetowid VHS". Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych technologia ta upowszechniła się w naszym kraju i odgrywała znaczącą rolę w życiu społecznym. Ekspozycja jest nieco "wszystkoistyczna", ale niewątpliwie warta zobaczenia.









CDN...