Na wystawę "Wir waren hier" oraz spotkanie autorskie z Tadeuszem Rolke zaprosiła berlińska galeria Der Ort, we współpracy z warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej oraz wydawnictwem edition.fotoTAPETA.
Wystawa jest niemiecką mutacją ekspozycji "Tu byliśmy", pokazującej realizowany przez Tadeusza Rolke w ciągu minionych 15 lat cykl chasydzki.
Gwoździem programu było oczywiście prawie dwugodzinne wystąpienie autora, prowadzone przez Andreasa Rosteka, niemieckiego szefa wydawnictwa edition.fotoTAPETA. Tadeusz Rolke opowiadał o historii zdjęć, swoich inspiracjach w postaci przeżyć przed- i powojennych odnoszących się do współżycia Polaków i Żydów, o stosunku współczesnych mieszkańców fotografowanych okolic do ich historii, a także o różnych osobistych przeżyciach, które wywarły wpływ na cykl "Chasydzi". Andreas Rostek czytał fragmenty tekstów z książki towarzyszącej wystawie. Pokazane zostały dwie realizacje: "Sąsiadka" z 2001 roku (wspólnie z Chrisem Niedenthalem) oraz "Zacisze" z roku 2010.
Ostatnie zdjęcie przedstawia Mistrza z Panią Galerniczką :-)
Tadeuszowi Rolke pozazdrościć można witalności i energii, a także bogactwa przeżyć, którym można by obdzielić wiele życiorysów, nawet dla całkiem aktywnych osób. Wieczór obfitował w pełne subtelnego dowcipu opowieści i dykteryjki, "podmalowujące" tło dla książki oraz wystawy. Andreas Rostek wtrącał objaśnienia historyczne, ważne dla niemieckich gości wieczoru. Reakcja publiczności była żywa, pojawił się także wątek zestawienia prac Rolkego z cyklem Wojtka Wilczyka "Niewinne oko nie istnieje".
Oprócz swoistej magii wieczoru bardzo ważne były oczywiście zdjęcia, zaprezentowane w minimalistycznej oprawie, w formacie około 70 x 100 cm. Jest to fotografia bardzo osobista, poprzez miejsca i budynki odzwierciedlająca wydarzenia (a także osoby), które autor zapamiętał z czasów bardzo już minionych. Cykl nie jest formalnie jednolity, kompozycyjnie nawet nieco bałaganiarski i odległy od jakiegokolwiek estetyzowania. Budynki często się "walą" - autor wydaje się mówić: "tak to właśnie widzę, z wysokości mojego wzroku, nie będę prostował ścian ani wynajmował podnośnika". Zdjęcia niewątpliwie zyskują dzięki opowiadaniom autora, być może także pomocna będzie lektura tekstów z książki - to jeszcze przede mną ;-)
Bardzo dobrze ogląda się tę wystawę. Jej różnorodność i silnie obecny subiektywizm daje widzowi możliwość zbudowania własnej dramaturgii, zwłaszcza że poszczególne obrazy spokojnie mogłyby być kadrami z filmu o odchodzącej polskiej i ukraińskiej rzeczywistości prowincjonalnej. Autor wyraźnie daje do zrozumienia, że pokazuje pozostałości świata już nie istniejącego oraz potępia fakt zagłady środowisk żydowskich - tak w sferze ludzkiej, jak i materialnej. Mimo wszystko trudno byłoby wystawę zaszufladkować jako jakiś niemy protest; w pokazanej fotografii jest sporo nostalgii, refleksji filozoficznej, a nawet poetyckiej. Co ciekawe, mimo konotacji historycznych trudno znaleźć w pokazanych obrazach bezpośrednie odniesienie do czasu - ani nie widać na nich żadnych znaków, mówiących o tym, kiedy zostały one sfotografowane ani w ogóle nie wydaje się to konieczne. Pokazane obiekty wydają się pokryte swoistą patyną, która równie dobrze może sobie liczyć lat pięć albo i sto pięć. Wystawa nie jest w żadnym stopniu wyczynowa, Rolke wyraźnie nie ma ochoty nikomu niczego udowadniać - fotografuje po prostu, z silnej potrzeby.
Jeśli ktoś ma możliwość - bardzo polecam zobaczenie wystawy "Tu byliśmy".
Z Tadeuszem Rolke wywiad w sobotnich Wysokich Obcasach 18/09. Wynika, że wystawę miałe w swoim ulubionym mieście.
OdpowiedzUsuń