poniedziałek, 20 września 2010

Jan Reich - Bohemia

Podczas ostatniego naszego spotkania "w realu" Sławoj Dubiel poruszył kwestię albumu nieżyjącego już czeskiego fotografa Jana Reicha pod tytułem "Bohemia", opublikowanego w roku 2005 i wyróżnionego nagrodą Magnesia Litera w roku 2006. Postanowiłem nabyć ten album drogą kupna. Mimo jednakże zmian, jakie spowodowało wstąpienie do Unii Europejskiej, nadal niełatwo znaleźć czeską księgarnię internetową, która byłaby skłonna wysłać książkę do Polski, a koszty spedycji są dość konkretne.


Dość długo zastanawiałem się, kiedy ostatni raz widziałem się z Janem, bo nawet nie skręciliśmy na temat tego cyklu - a cykl to był o tyle niezwykły, że realizowany z precyzyjnym planem i żelazną konsekwencją na przestrzeni lat 1994-2004. Autor zaznaczył sobie kolorem na wiszącej w jego praskim mieszkaniu dużej mapie szereg punktów, które zamierzał odwiedzić i sfotografować. Miejsca "odfajkowane" zmieniały kolor i w ten sposób łatwo było jednym spojrzeniem ocenić postęp projektu. Fotografował drewnianymi aparatami wielkoformatowymi: 13x18 cm oraz 18x24 cm. W albumie znalazły się reprodukcje autorskich odbitek stykowych.

"Odwiedzam wcześniej miejsca, które chcę sfotografować. Spędzam wiele czasu aby je poznać i do nich wrócić, po to aby wczuć się w czas i ducha, a potem wracam w takim dniu kiedy światło jest doskonałe. Aby było mgliście lub przynajmniej trochę przymglone, tak żeby pojawiła się nutka melancholii. Dlatego trzymam się czerni i bieli: czerń i biel są bardziej tajemnicze".

Pierwsze, co rzuca się w oczy po otwarciu książki, to kapitalna jakość reprodukcji i druku. Prawdziwa gratka dla koneserów "czarnej sztuki" - aż trochę głupio wklejać tutaj wersje elektroniczne. Gdy trzymam w rękach pozycję tak znakomicie wydaną, trudno mi uwierzyć w przepowiednie zastąpienia książek przez elektroniczne czytniki, nawet tak uwielbiane jak te z nadgryzionym jabłkiem na odwrocie. Rzecz jasna, sama doskonałość reprodukcji nie czyni dzieła. Fotografie Reicha są "czarnoramkowe", nienowoczesne, wręcz niemodne. Pokazują miejsca, w których zatrzymał się czas. A może nie zatrzymał się, tylko autor po prostu spędził go wystarczająco dużo aby fotografia była dojrzała i zrównoważona. Przypomniała mi się wcześniejsza rozmowa z Janem na temat jego praskich zdjęć i czasu, który poświęcał na ich wykonanie. Gros z nich powstało w niedzielę bardzo wczesnym ranem - po to aby autor mógł być w tych miejscach samemu, bez towarzystwa innych ludzi. Klimat fotografii Reicha z cyklu Bohemia jest niesamowity, refleksyjny, wręcz metafizyczny, a w warstwie obrazowej pobrzmiewają echa legendarnych dokonań Atgeta czy Sudka. To zdecydowanie nie jest pozycja dla szałaputów: warto przed przystąpieniem do kartkowania albumu nalać sobie ulubionego płynu do ulubionego naczynia, usiąść w ulubionym fotelu i mieć dla tych zdjęć czas.












PS: Sławoj, wielkie dzięki za zwrócenie uwagi na tę pozycję :-)

2 komentarze: