Gregory Crewdson znany jest przede wszystkich z barwnych cykli Twilight (1998-2002) oraz Beneath the Roses (2003-2007). Przyzwyczaił swoich odbiorców do starannie wyreżyserowanych, często surrealistycznych ujęć, oświetlonych w wyrafinowany sposób i posługujących się bardzo drobiazgowo zaplanowaną stylizacją, wykonanych gdzieś w małych miasteczkach Nowej Anglii. Jego zdjęcia, do których przygotowania potrafiły trwać tygodniami, miały bardzo sceniczny, dramatyczny charakter i nierzadko wydawały się rodzajem fotosów lub wręcz klatek z nieistniejących, wyimaginowanych filmów.
Najnowszy cykl Crewdsona, prezentowany obecnie w nowojorskiej Gagosian Gallery, jest zupełnie inny - czarno-biały, refleksyjny, pozbawiony ludzi i wszelkiej inscenizacji. Jest to pierwsza seria autora zrealizowana poza granicami USA. Składa się z 41 prac wykonanych cyfrowo, z minimalną postprodukcją. Crewdson pokazał na nich obfitujące w detale, porzucone scenerie filmowe, znajdujące się na terenie słynnej włoskiej Cinecittà, w której kręcili filmy tacy giganci jak Federico Fellini, Sergio Leone czy Roberto Rosellini.
"W tych obrazach wykorzystuję nieodłączny spokój i aspekty właściwe pustym scenografiom. Podobnie jak w przypadku innych prac moje spojrzenie padło na nieostre granice pomiędzy rzeczywistością i fikcją, naturą i sztucznością, pięknem i zniszczeniem."
W najnowszych zdjęciach Crewdsona od dawna nieużywany sztafaż awansuje do roli głównego aktora. Fotografie wykonane zostały wczesnym ranem oraz wieczorem, co trochę upodabnia je do znanych z historii ujęć pejzażowo-dokumentalistycznych i jednocześnie dodaje im swoistej prawdziwości. Istnieje wszakże jeszcze jeden element, który łączy poprzednie i obecne prace Crewdsona - jest nim poczucie wyalienowania. Filmowe "sety" odgrywają w tym aspekcie rolę podobną do ludzkich bohaterów wcześniejszych zdjęć, z tą różnicą, że w tym przypadku powstaje film dokumentalny, a nie fabularny.