W miniony piątek otwarty został - jak zwykle uroczyście, w klimatycznym budynku bielskiego Teatru Polskiego - kolejny, czwarty już Foto Art Festival.
Po obowiązkowym przemówieniu pana prezydenta miasta głos zabrała Jolanta Rycerska - prezes ZG ZPAF (patrona FAF) oraz "winowajcy" całego wydarzenia, czyli Inez i Andrzej Baturowie. Wystąpienia w sposób absolutnie brawurowy tłumaczył na angielski Bogdan Frymorgen. Następnie pokazana została na ekranie prezentacja prac poszczególnych uczestników FAF, ilustrowana muzycznie na żywo przez trio grające na kontrabasie, skrzypcach oraz instrumentach dętych. Ilustracja wypadła ciekawie, może miejscami nieco zbyt "dobitnie", ale pomysł z muzyką graną na żywo do zmieniających się w tle obrazów sprawdził się po raz kolejny więcej niż dobrze.
Foto Art Festival to inicjatywa dość szczególna na mapie polskich festiwali. Stanowi w dużej mierze odbicie zainteresowań tudzież fotograficznych pasji Inez Baturo i, jak sądzę, odbywa się w dużej mierze dzięki jej kontaktom oraz staraniom. Jest imprezą totalnie bez zadęcia, taką "po prostu" - robimy coś, co sami lubimy, i dajemy to coś wam. W tym kontekście, ujmując rzecz nieco żartobliwie, jeśli miarą naszej pożyteczności jest to, co po nas zostaje i to, co przekazujemy innym, trudno o bardziej przykładną postawę obywatelską...;-)
Wielką zaletą FAF jest jego terytorialna zwartość - wszystkie ważne miejsca można wygodnie i niespiesznie odwiedzić spacerkiem, czego nie da się zrobić ani w Łodzi ani w Poznaniu, ani w Krakowie. Poza tym zrezygnowano z formalnych wernisaży na rzecz swobodnego zwiedzania wystaw, a poszczególnych artystów można spotkać na maratonie autorskim oraz w innych okolicznościach przyrody - i właśnie ta bliskość autorów jest niewątpliwym wyróżnikiem festiwalu. Więcej o tym, co warto w Bielsku obejrzeć - w następnych postach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz