Zastanawiałem się wczoraj, czy zabrać do pracowni jakiś poważniejszy sprzęt - w końcu dzisiejsze zaćmienie to okazja, jakie trafiają się rzadko. Zdecydowałem się na wariant "lekki", bo prognozy były niezbyt optymistyczne. Całkiem słusznie, jak się okazało - w chwili maksymalnego zasłonięcia tarczy słońca najciekawsze zdjęcie, jakie dało się zrobić, prezentuję poniżej:
Szarość wielka, i tak cały czas od rana. Po godzinie coś się jednak zaczęło dziać na niebie:
Cóż - w tym momencie trzeba było opuścić przytulne ciepełko i wyjść na taras. Powoli coś się zaczęło wynurzać zza chmur ...
... a nawet nabierać konkretnych kształtów.
Dobra, zatem wyciągamy lufę ...
... i to jest najlepsze ujęcie naszej najbliższej gwiazdy w tym niezwykłym momencie - za kilka minut niebo znów się zasnuło na amen. Oczywiście - kiepskie jakościowo, bez kontrastu, niezbyt ostre, pokazuje końcową fazę zjawiska. Wyglądało jednak, że będzie gorzej, więc nawet taki krótki przebłysk cieszy. Pokazuje, że nawet gdy nie osiągnie się celu stuprocentowo, można mieć z jego realizacji jakąś niewielką satysfakcję :-)
Jeszcze tylko takiego maciupeńkiego samolotu w tarczy słońca brakuje ;)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń