czwartek, 29 marca 2012

Bruce Davidson - Subway

Berlińskie C/O, we współpracy z fundacją Aperture, prezentuje aktualnie wystawę "Subway" Bruce'a Davidsona, legendy reportażu i członka agencji MAGNUM, składającą się z wyboru 47 kolorowych prac, skopiowanych w klasycznej technologii przesiąkowej (dye transfer print). Seria powstawała przez wiele lat, począwszy od roku 1980 - fotograf wielokrotnie wsiadał do nowojorskiego metra i znajdował tam, w pędzącej metalowej klatce oraz na peronach, ludzi, sytuacje, a także "decydujące momenty" (to ostatnie tym ważniejsze, że Davidson był najpierw wielkim fanem, a później bardzo bliskim przyjacielem twórcy tego określenia - Henri Cartier-Bressona). Swoich modeli traktował, mimo zdecydowanego, zaangażowanego charakteru swojego fotografowania, bardzo poważnie i respektował ewentualne odmowy współpracy. Pracę nad projektem zaczął na materiale czarno-białym, lecz szybko zorientował się, że kolor da mu możliwość sięgnięcia głębiej, rejestrowania niuansów, ciemnych partii, odcieni ludzkiej skóry czy neonów, które często pojawiają się w tle. Aby "dopalić" kolory często posługiwał się fleszem - światło lampy błyskowej, odbijane od stalowych powierzchni pomazanych i pomalowanych wagonów zmieniło - jak sam autor twierdzi - jego pojmowanie barwy. Cykl "Subway" doczekał się 3 albumów, a w zasadzie katalogów,  z czego ostatni - wydawnictwo będące owocem współpracy Aperture z oficyną Steidl, opublikowane w zeszłym roku - stanowi wersję zmienioną i poszerzoną.

















wtorek, 27 marca 2012

Dlaczego "szukam światła"?

Okazuje się, że skojarzenie nie było dla wszystkich czytelne. Chodziło oczywiście o nawiązanie do tytułu jednego z najciekawszych albumów fotograficznych wydanych w Polsce w pierwszej dekadzie nowego tysiąclecia. Niestety nie znalazłem w Sieci żadnego tekstu krytycznego na temat tego albumu (poniekąd potwierdza to po raz kolejny moją tezę o dramatycznym stanie krytycznego dyskursu o fotografii w Polsce). Trochę można przeczytać tutaj.


poniedziałek, 26 marca 2012

Muzyka na teraz i nie tylko

Płyta polecona kilka dni temu przez Sławoja, dopiero dzisiaj mam możliwość posłuchać. Przypomniała mi się audycja Piotra Kaczkowskiego, w której prezentował on wywiad z Hogarthem na marginesie płyty Anoraknophobia zespołu Marillion. Audycji tej słuchaliśmy z Januszem Nowackim w samochodzie, jeżdżąc po okolicy Pyzdr podczas niezwykle intensywnego, międzynarodowego pleneru zorganizowanego przez Bernarda Żołyniaka przy współpracy nieodżałowanej pamięci Ireneusza Zjeżdżałki. Hogarth opowiadał w w tym wywiadzie o nieco prowokującym utworze When I Meet God oraz o gwałtownych przemianach w świecie mediów, zachodzących pod wpływem nowych, cyfrowych form dystrybucji. A był to rok 2001. Ciekawe, czy kiedyś będzie można sięgnąć do takich archiwalnych "perełek" Polskiego Radia...

Mam do oprawienia kilka zdjęć. Nie mogę się oderwać.

niedziela, 25 marca 2012

Szukam światła...

Żeby choć na chwilę przerwać serię poświęconą meandrom nowoczesnych technologii zamieszczam dzisiaj jeden kadr, dla którego są one, jak sądzę, całkowicie obojętne (czyli powstałby i bez nich). Do nowego Photoshopa oraz jego implikacji wrócę niebawem.

Co do tytułu - wszelkie skojarzenia są jak najbardziej zamierzone...


sobota, 24 marca 2012

Photoshop CS6 - czy postęp opłaca się zawodowym fotografom?

Pytanie jest, rzecz jasna, przewrotne - nowa wersja Photoshopa po raz kolejny wyznacza nowe standardy w zakresie łatwości osiągania skomplikowanych efektów oraz upraszcza wiele operacji, które do tej pory wymagały wiedzy, znakomitego opanowania narzędzia i dużego nakładu pracy. Dzięki temu życie staje się łatwiejsze. Ale czy na pewno bardziej piękne? ;-)

Przedstawię przykład: poniższe zdjęcie wykonałem w roku 2009, nieostrości uzyskane zostały na drodze czysto optycznej:


Tak się składa, że zrobiłem w tym miejscu także "zwykłą" fotkę - ogniskowa nieco dłuższa, ale kadr prawie ten sam:


Teraz aplikujemy gotowy filtr z nowego Photoshopa (Iris Blur):


Efekt jest prawie taki sam (można by jeszcze nad nim popracować, ale w końcu mówimy tutaj o szybkiej "klikologii") - po dołożeniu sztucznej winiety byłby pewnie dla wielu praktycznie nieodróżnialny, a uzyskany w komfortowej sytuacji, za pomocą kilku kliknięć, zamiast trudnego i nie do końca przewidywalnego cyzelowania punktu oraz płaszczyzny ostrości na planie. Przy powiększeniu widać jednak pewną sztuczność i mechaniczność wersji elektronicznej, w wydruku zapewne różnice byłyby jeszcze większe. Ale kto wie - może w następnej wersji oprogramowania pojawi się bardziej dopracowana wersja filtra, pozwalająca na dokładniejsze symulowanie niedoskonałości prostych konstrukcji optycznych...

Wracając do tematu - kolejne wersje narzędzi adresowanych do "cyfrowych" fotografów (cudzysłów jak najbardziej zamierzony, ponieważ chodzi nie tylko o osoby pracujące "cyfrą") w znaczący sposób ułatwiają i usprawniają pracę każdemu. Oczywiście zawodowiec doceni postępy w szybkości i wydajności pracy, natomiast druga strona medalu jest taka, że dzięki łatwości osiągania wyrafinowanych efektów wizualnych coraz trudniej jest i będzie odróżniać się od amatorów. Ci drudzy (proszę nie rozumieć tego pojęcia pejoratywnie - używam je tutaj po prostu w odniesieniu do osób nie uzależnionych komercyjnie od fotografii) mają nad zawodowcami wielką przewagę: czas na kombinowanie, próbowanie i osiąganie kolejnych wtajemniczeń. Stąd osoby zajmujące się fotografią profesjonalnie muszą w coraz większym stopniu proponować dzieła wyróżniające się czymś innym niż perfekcyjne opanowanie rzemiosła i technologii. Jeszcze kilka lat temu ktoś, kto potrafił czysto wyszparować obiekt i umieścić go w innym kontekście, zasługiwał na określenie "guru". Dzisiaj każdy, kto rozmawia z klientami i słyszy stwierdzenia w stylu "panie, takie coś mój Stasiek zrobi mi za darmo" (zapewne na "edukacyjnej" wersji oprogramowania oczywiście), dobrze wie, o co chodzi.

Gwoli ścisłości - ten proces nie zaczął się w chwili opublikowania Photoshopa CS6, ale z każdą kolejną wersją narzędzia kwestia jest coraz bardziej wyraźnie widoczna i odczuwalna.

piątek, 23 marca 2012

Post scriptum do post scriptum do post scriptum, czyli Photoshop CS6 po raz kolejny

Nie spodziewałem się - poprzedni wpis uruchomił lawinę. Na pewno napiszę jeszcze o nowym Photoshopie w aspekcie produktywności i optymalizacji pracy fotografa, a poniżej zamieszczam jeszcze kilka "jedno-" lub "dwuklikowych" efektów, osiągalnych dzięki nowym rodzajom lub sposobom działania warstw.

warstwa Color Lookup, efekt filmstock_50

warstwa Color Lookup, efekt NightFromDay

warstwa Threshold, opacity 20%

warstwa Gradient Map


czwartek, 22 marca 2012

Post scriptum do post scriptum, czyli... Photoshop CS6

Wróciłem na chwilę do zdjęć zwalonej przez bobry wierzby i wybrałem jedno technicznie trudne - zarówno tonalnie jak kolorystycznie. Wrzuciłem je na szybko do nowej bety Photoshopa CS6 i "zaliczyłem szczękopad". Już w Camera Raw (w wersji 7) można globalnie skorygować wiele elementów, które w poprzedniej wersji wymagały pracy na warstwach w Photoshopie. Nowy moduł ACR wymaga pewnego przyzwyczajenia (podobnie jak ten z Lightrooma 4), ale coś mi się wydaje, że trzeba będzie wrócić do niektórych trudnych plików RAW i "przepuścić" je przez nowego Photoshopa. Efekt dosłownie kilkuminutowej zabawy parametrami ACR widać na poniższym zdjęciu:


Photoshop CS6 ma wiele ciekawych nowych funkcji, z których każda jest godna osobnej wzmianki. Na przykład, za pomocą warstwy Color Lookup można błyskawicznie, jednym kliknięciem, nadać plikowi zupełnie nowy charakter (w tym przypadku Crisp_Warm.look):


Wygląda na to, że nowe narzędzie po raz kolejny znacząco przyspieszy workflow i - jak zwykł mawiać mój przyjaciel zza Wielkiej Kałuży - it's time to pay the Photoshop tax again...

wtorek, 20 marca 2012

Ciekawy wywiad z Jimem Brandenburgiem na temat Nikona D800

Jim Brandenburg, fotograf współpracujący od ponad 30 lat z National Geographic, znany ze zdjęć natury i krajobrazu, opowiada przez 20 minut o swojej pracy z kolejnymi prototypami D800 i dzieli się przemyśleniami w związku z tym, co zmienia pojawienie się tego aparatu na rynku. Wywiad został zrealizowany przez serwis Whatdigitalcamera.com.


Jeśli powyższy odtwarzacz nie działa, można spróbować tutaj.

niedziela, 18 marca 2012

Post scriptum

Wielu z moich foto-blogujących kolegów "wrzuca" na www z godną pozazdroszczenia konsekwencją wyłącznie dopieszczony, dopracowany materiał. Pewnie więc nie powinienem umieszczać tego zdjęcia (nawiązującego do wczorajszego wpisu), bo nie jest ono szczególnie dobre, a i niewielu osobom coś powie. Co najwyżej można sobie na jego podstawie wyrobić stosunek do działań bobrów... ;-)

Jak ostatnio wyczytałem - człowiek, który prowadzi bloga, codziennie się myli. Pozostaje zatem mylić się systematycznie, sympatycznie i z wdziękiem.


sobota, 17 marca 2012

[Z archiwum T] Z okazji aktualnej, nieco hermetycznie dzisiaj...

Zdjęcia z Tobisologii z 15 czerwca 2009, pokazujące fragment miejsca, które odegrało ważną rolę dla spotkań fotograficznych w minionych latach i zapewne jest czytelne dla części P.T. Czytelników. Niestety - należą nieodwołalnie do przeszłości.



piątek, 16 marca 2012

Szanuj zieleń

Kolejny z kandydatów do cyklu miejskiego - anegdota wynika tutaj nie tylko z samego obrazka - otoczenie było w chwili fotografowania całkowicie szarobure, bez najmniejszego śladu zieleni...


czwartek, 15 marca 2012

Do zobaczenia w Berlinie - Masterworks

Masterworks to tytuł wystawy, pokazywanej na piętrze obok prezentacji Marka Laity. Wystawa jest złożona z klasycznych fotografii ze zbiorów Camera Work AG, poświęconych gwiazdom srebrnego ekranu, przy okazji tegorocznego Berlinale. Ciekawy wybór, elektryzujące nazwiska (i to zarówno autorów, jak i ich modeli). Wśród tych pierwszych znaleźli się między innymi Edward Steichen, Richard Avedon, Eliott Erwitt, Annie Leibovitz czy Robert Lebeck. Mogę tylko powtórzyć, że kontakt z oryginałem to coś zupełnie innego niż oglądanie reprodukcji w książce.












A będąc w Camera Work warto jeszcze wstąpić do znajdującego  się niedaleko Muzeum Fotografii / Newton Stiftung i obejrzeć wystawę polaroidów Helmuta Newtona oraz niespodziewanie ciekawą prezentację fotografii dokumentalnej z Japonii czasów powojennych.

środa, 14 marca 2012

Mark Laita - Serpentine, Sea, Amaranthine

Mark Laita był już prezentowany w galerii Camera Work w roku 2007, z cyklem "Created Equal", składającym się z wielkoformatowych portretowych dyptyków, eksplorujących problem nierówności ekonomicznej, płciowej i społecznej. Obecna wystawa jest wyborem z niedawno ukończonych trzech zestawów, z których każdy składa się z ponad 100 zdjęć. Przedstawia ona najbardziej niebezpieczne węże, świat (pod)morski oraz wyjątkowo barwne, egzotyczne ptaki.

Fotografowanie tego rodzaju obiektów nie jest łatwe, zwłaszcza w taki sposób aby osiągnąć określone cele estetyczne (minimalistyczna forma, czarne tło). Ptaki, wypreparowane, zostały w większości wypożyczone z magazynów i ekspozycji muzeów przyrodniczych. Węże przyjeżdżały z prywatnych i instytucjonalnych kolekcji w pojemnikach o obniżonej temperaturze i autor musiał się spieszyć z fotografowaniem aby wykorzystać ich "senność" (choć nie obyło się bez incydentu - na szczęście "niedobudzony" wąż ugryzł fotografa na sucho, czyli bez jadu). Stworzenia podwodne były fotografowane w specjalnie zbudowanym niedużym akwarium i pokazane są w sposób nie tylko efektowny, ale i eksponujący "społeczność", bliskość, a nawet intymność (jak na ujęciu konika morskiego). Całość, w połączeniu z charakterystyczną dla Laity perfekcją obrazu, robi naprawdę duże wrażenie. Prezentowane prace są wydrukami pigmentowymi - tak dobrymi, że obejrzane w sąsiednim pomieszczeniu reprodukcje w książce wydają się wręcz kiepskiej jakości. Druk offsetowy ma ograniczenia, których przezwyciężenie nie jest łatwe - choćby dlatego warto starać się aby oglądać wystawy w oryginale... :-)