Drogi foto-amatorze, jeśli masz jeszcze w zapasie niewywołane rolki Kodachrome, to jest wiadomość dla ciebie:
Kodachrome Film Status: The last day of processing for all types of Kodachrome film will be December 30th, 2010. The last day Kodak will accept prepaid Kodachrome film in Europe is November 30th, 2010. Film that is not in our lab by noon on December 30th will not be processed. (wiadomość z Dwayne's Photo.)
Kodak ogłosił koniec produkcji Kodachrome w roku 2009, natomiast ostatnia wyprodukowana rolka tego materiału została w roku 2010 naświetlona przez Steve'a McCurry. Laboratoria pracujące w procesie K-14, ze względu na zmniejszający się wolumen, były na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat po kolei likwidowane i z końcem tego roku zamknięte zostanie ostatnie z nich. Samodzielna obróbka raczej nie wchodzi w rachubę, ze względu na stopień skomplikowania procesu, z kilkunastoma etapami w bardzo wąskiej tolerancji, włącznie z barwnymi zaświetleniami.
Kodachrome to materiał iście kultowy. Wkrótce zamierzam na niniejszych łamach napisać o wystawie Freda Herzoga, który jako jeden z pierwszych odważył się użyć tego niskoczułego slajdu barwnego do pracy "z ręki". Wielu autorów uwielbia(ło) "Kodachrome look" - diapozytyw ten zachowuje się zupełnie inaczej niż odwrotki przeznaczone do popularnego procesu E6, poza tym cechuje się nieporównanie lepszą, archiwalną trwałością. Mnie zawsze fascynowała w nim reprodukcja świateł i tonów średnich. Przypomniałem sobie dziś sytuację z początku lat 90. - byliśmy w końcu września w Pięciu Stawach z Irkiem Chojnackim, w nocy spadł pierwszy, obfity śnieg (i nadał prószył za dnia), więc załadowałem do FM2 kasetę KMU 25 i wyszliśmy. Fotografowanie z aparatem za pazuchą nie było może najłatwiejsze, ale w chmurach "miąchało się" non stop i światło było chwilami odlotowe. Żaden inny materiał nie dałby tak dobrze rady tej sytuacji - a miałem też załadowaną Velvię, którą z kolei uwielbiałem dla pracy w cieniach i przy niedoświetleniu. Oceniam, że zdjęcia które powstały wtedy, to jedne z najciekawszych w całym moim ówczesnym dorobku "górskim".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz