Dzisiaj pojawiła się informacja o śmierci Billa Doyle'a - Irlandczyka, często przyrównywanego (trochę na siłę) do Henri Cartier-Bressona. Pierwszą wystawę w Polsce miał on dopiero w zeszłym roku podczas bielskiego Foto-Art-Festivalu i tam udało mi się dłuższą chwilę z nim porozmawiać. Zaimponował mi znakomitą (mimo swoich wtedy 84 lat) pamięcią, obejmującą wiele ciekawych i mało znanych epizodów, a także - co chyba najbardziej mnie ujęło - humorem i dużym dystansem do siebie samego oraz swoich osiągnięć. Myślę, że trzeba mieć sporo klasy aby tak się do własnego "ja" odnosić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz