wtorek, 23 listopada 2010

Do zobaczenia w Berlinie (4) - Fred Herzog

C/O Berlin pokazuje do 9 stycznia 2011 roku wystawę Freda Herzoga, zatytułowaną po prostu "Photographs". Autor, urodzony w roku 1930 w Niemczech, w wieku 22 lat postanowił przenieść się do Kanady, zaciągnął się nawet na statek aby cel ten zrealizować. W roku 1953 osiedlił się w Vancouver i natychmiast zaczął tam fotografować kodakowską Retiną 1, którą zabrał jeszcze ze starej ojczyzny. Od roku 1957 pracował jako zawodowy fotograf.

Fred Herzog był pionierem koloru w fotografii dokumentalnej, równolegle z Saulem Leiterem w USA, na długo przed erą New Color Photography, symbolizowaną przez takich twórców jak William Eggleston, Stephen Shore czy Joel Meyerowitz (nawiasem mówiąc, na rynku pojawiła się niedawno niewielka partia znakomitej pozycji Leitera, zatytułowanej "Early Color", wydanej przez wydawnictwo Steidl - jeśli ktoś gustuje w takich klimatach, bardzo zachęcam do poszukania w dobrych księgarniach). Herzog od początku stosował w swoich peregrynacjach niskoczułe materiały Kodachrome-1, cechujące się już w latach pięćdziesiątych bardzo dobrą ostrością i szerokim spektrum odwzorowywanych barw. Wybór tego materiału był potrójnie odważny - po pierwsze do tej pory nie fotografowano z ręki na materiałach o czułości 10 ASA (!), po drugie - taka decyzja w zasadzie wyłączała fotografa z obiegu wystawowego, jako że sensowne procesy pozytywowe pojawiły się dużo później - w latach siedemdziesiątych. Autorzy pracujący na slajdach byli więc ograniczeni do projekcji w niewielkich, zaciemnionych salach. Inna rzecz, że takiego kontaktu z obrazem nie zapewnia żadna inna forma prezentacji - widzowie przychodzili na takie pokazy z premedytacją i poświęcali im całą swoją uwagę. Alternatywą była jedynie poligrafia - druk albo w prasie albo w wydawnictwach książkowych. Po trzecie fotografia kolorowa nie była postrzegana jako artystycznie równoważna czarno-białej - stan ten miał się nieprędko zmienić.

Herzog pracował najchętniej w swoim najbliższym otoczeniu, a dzięki dużej intuicji udawało mu się sfotografować wiele miejsc i obiektów, które wkrótce później przestały istnieć. Kolorem posługiwał się bardzo świadomie - albo minimalistycznie albo w sposób pozwalający znakomicie zapanować nad barwnym chaosem. Pokazywał budynki, miejsca, sceny uliczne, miał nosa do kontekstów i sytuacji. Na berlińskiej wystawie zobaczyć można głównie fotografie z przełomu lat 50. i 60. XX wieku. Pod każdym względem, tak technologicznie jak i estetycznie, obrazy te są nadal świeże i ogląda się je z wielką przyjemnością. Wystawie towarzyszy bardzo starannie opracowany i wydrukowany katalog.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz