Galeria pf pokazuje obecnie wystawę Dana Holdswortha zatytułowaną "Blackout". Poznańska ekspozycja jest trzecią w historii i największą dotychczas prezentacją najnowszego projektu Dana - zawiera 10 dużych fotografii (choć ze względu na koszty transportu zostały one w stosunku do oryginałów prawie dwukrotnie zmniejszone wystawione w wersjach prawie dwukrotnie mniejszych od tych największych dostępnych w ramach edycji). Zdjęcia są skopiowane jako kolorowe negatywy, jakkolwiek ze względu na pokazywane miejsca, mają charakter niemal monochromatyczny. Wszystkie fotografie zostały wykonane na jednym lodowcu na Islandii, na przestrzeni 9 lat. Rozciągnięcie realizacji projektu w czasie umożliwiło wydobycie różnych form i faktur, w związku z dużą zmiennością lodowca (zwłaszcza - niestety - z jego postępującym topnieniem). Przyjęta konwencja estetyczna jest ze strony autora chłodna i powściągliwa, ale jednocześnie otwarta, dając widzowi dużą swobodę odbioru i interpretacji, szczególnie w połączeniu z zastosowanym po raz pierwszy w historii galerii pf bardzo udanym zabiegiem, polegającym na wyciemnieniu wnętrza i oświetleniu eksponowanych zdjęć niezbyt jasnym, dokładnie wykadrowanym światłem. Jest to niewątpliwie jedna z najlepszych prezentacji fotografii pejzażu, jakie miałem okazje w ostatnim czasie oglądać.
Dan Holdsworth był obecny na wernisażu i udzielił Tobisologii obszernego wywiadu, którego streszczenie przedstawione zostanie w następnym poście.
PS: I jeszcze uwaga na marginesie - jest to trzecia wystawa w pf-ie "pod rządami" kuratora Witolda Kanickiego i już druga opowiadająca o Islandii. Tobisologia nie może się więc powstrzymać od stwierdzenia, że bardzo lubi północne klimaty... :-)
Jedna ważna uwaga - prace nie zostały zmniejszone w stosunku do oryginału, lecz funkcjonują - o ile mi wiadomo - w trzech różnych edycjach: dwumetrowej, tej którą pokazujemy i lightboxach - wszystkie są tak samo oryginalne! Rzeczywiście koszty transportu prac dwumetrowych były wyższe niż produkcja mniejszej, zaplanowanej zresztą wcześniej przez artystę edycji. My chcieliśmy pokazać te większe prace, ażeby jeszcze bardziej odróżnić wystawę od pokazywanych na początku zdjęć Magdy.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia,
w.k.
Dzięki za sprostowanie.
OdpowiedzUsuń/ST