środa, 16 października 2013

Adelina i Mateusz Woś tudzież co nieco o sprzęcie i aktualnościach

Tobisologia zmaga się z dramatycznymi ograniczeniami czasowymi, głównie w związku z wyjatkową obfitością prac i wydarzeń. Czuję się wszakże w obowiązku dokończyć cykl poświęcony Białystok Interphoto, więc ten i przynajmniej jeszcze jeden wpis będą temu festiwalowi poświęcone. Kolejne wydarzenia, które na pewno znajdą swoje miejsce na łamach bloga, to Foto Art Festival oraz Opolski Festiwal Fotografii. Mam też nadzieję, że będę w stanie napisać dłuższy tekst komentujący sytuację w obszarze imprez festiwalowych w naszym kraju, która - co by nie powiedzieć - jest ciekawa oraz daje pogląd na funkcjonowanie i postrzeganie przez władze różnego szczebla fotografii jako obiektu wystawienniczego.

Sporo się dzieje w obszarze sprzętu. Miałem zamiar opublikować krótką recenzję aparatu Sony DSC-RX100M2, ale najnowsze, bardzo ciekawe propozycje tej firmy w klasie bezlusterkowców pełnoklatkowych (które miałem okazję kilka dni temu "pomacać") pewnie przyćmią na jakiś czas inne segmenty rynku. Może wreszcie wielki CaNikon obudzi się z wieloletniego letargu i zaproponuje swoim wiernym fanom to, co powinni wyprodukować już dawno: lekkie, wysokiej jakości konstrukcje bezlusterkowe, wkomponowując w nie swój systemowy know-how. W przypadku Nikona aż prosi się o implementację CLS (Creative Lighting System). Canon z kolei mógłby położyć nacisk na funkcje filmowe. Pożiwiom, uwidim, ale z wysokim prawdopodobieństwem polityka polegająca na unikaniu za wszelką cenę wszystkiego, co mogłoby stanowić konkurencję dla lustrzanek, zemści się szybciej niż się to obu japońskim koncernom wydaje.

Wracając do Białegostoku: zamieszczam dziś, w dniu urodzin Stanisława J. Wosia, zdjęcia jego dzieci: Mateusza - autoportrety i Adeliny - okruchy krajobrazów, symboliczne i poniekąd niepokojące. Wystawa nazwana została "Na krawędzi pejzażu" i była prezentowana, przy niestety bardzo słabym oświetleniu, w przedsionku kawiarni FAMA, w tym samym budynku co wystawa ojca, o której w następnym wpisie.

PS: zapomniałem o prawdziwym zatrzęsieniu bardzo ciekawych fotoksiążek. Chyba nie da się napisać o wszystkich... ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz