Ireneusz Zjeżdżałka, przez kolegów nazywany po prostu „Erykiem”, opuścił nas wieczorem w piątek, 25 lipca 2008. Od tygodni zmagał się z nowotworem; był pełen determinacji aby walczyć z tą podstępną i jakże trudną do pokonania chorobą. Miał skończone 35 lat. Zaledwie 35 lat.
zdjęcie z okładki katalogu wystawy "Portrety" |
Nie potrafię dzisiaj odtworzyć tej chwili, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Z dużym prawdopodobieństwem stało się to w Galerii pf, gdzie Eryk zaczął bywać podczas swoich studiów na Akademii Rolniczej w Poznaniu. Przychodził nie tylko na wernisaże wystaw, ale i później, w trakcie ich trwania. Zazwyczaj bardzo długo wpatrywał się wtedy, w zastygłej pozie, w poszczególne zdjęcia. Pamiętam, że szczególną Jego uwagę zwracały prace mocno osadzone w głównym, klasycznym nurcie fotografii; mam wręcz przed oczami obraz Eryka studiującego zdjęcia Brytyjczyków na wystawie „Dylematy dokumentaryzmu”. Oprócz licznych spotkań wynikających z wystaw mieliśmy okazję kilkakrotnie przebywać razem na plenerach - przychodzą mi na myśl zwłaszcza Tatry i później Mikuszewo. Każdemu takiemu spotkaniu Eryk nadawał własną energię kinetyczną oraz skutecznie dbał o to, aby wszyscy się dobrze bawili. Kolejne wspomnienie to wspólny udział w roku 2001, razem z kilkoma znakomitymi kolegami, w wystawie poznańskiej fotografii w Hanowerze i ożywione dyskusje towarzyszące jej otwarciu.
Z własną twórczością na scenie fotograficznej Eryk pojawił się w roku 1998, startując w konkursach (8. KSFA w Żarach i X Biennale Fotografii Górskiej w Jeleniej Górze). W tym samym roku zaczął pracować w jednej z najbardziej renomowanych galerii fotografii w Polsce - poznańskiej Galerii pf - jako prawa ręka kuratora, Janusza Nowackiego. Jako „galernik” i autor aktywnie brał udział w bardzo ożywionym w owym czasie życiu fotograficznym Poznania. Wtedy też na dobre zaczął pisywać o fotografii. W roku 2002 został przyjęty w poczet członków Związku Polskich Artystów Fotografików. W roku 2003 wystąpił w nowej roli - redaktora naczelnego opiniotwórczego kwartalnika „Fotografia”, gdzie, w ciągu kilku lat pracy, z jednej strony udało mu się dostrzec oraz wypromować wielu artystów, szczególnie młodych i spoza „utartych kierunków”, z drugiej zaś - stworzył własny, oryginalny styl pisania o fotografii. Dorobił się znakomitego warsztatu dziennikarskiego i posiadł tę niezwykle cenną umiejętność odcedzania garści cennych informacji z oceanu błahych. Potrafił przedstawiać złożone zależności używając prostego i komunikatywnego języka, bez uciekania się do skomplikowanych konstrukcji. Jego teksty sprawiają wrażenie napisanych z wielką łatwością, wręcz od niechcenia. Oprócz niewątpliwych walorów merytorycznych mają one jedną absolutnie najważniejszą cechę: znakomicie się je czyta.
Eryk w roku 2004 był jednym z inicjatorów i pierwszym kuratorem poznańskiej galerii 2πR. W roku 2007 zaczął prowadzić bardzo interesujący blog pod nazwą „Proces naturalny”. Był zapraszany na różne imprezy, jako kurator wystaw, recenzent i juror. Współorganizował plenery i spotkania. Wydał trzy albumy z własnymi fotografiami. Był stypendystą Ministra Kultury. Brał udział w wielu wystawach zbiorowych, był też autorem szeregu wystaw indywidualnych, w kraju i za granicą.
Fotografował najczęściej na filmie zwojowym, początkowo w formacie 6x9, później zwykle w formacie 6x6, a na powiększeniach prezentował pełne klatki, z obligatoryjnym fragmentem ramki negatywu. Również w ostatnim czasie, jakże silnie naznaczonym cyfrową rewolucją, pozostawał wierny tradycyjnemu procesowi analogowemu. Uprawiał fotografię mieszczącą się w nurcie dokumentalizmu, nawiązującą do tradycji fotografii elementarnej, jako pierwszych swoich mistrzów przywołując Bogdana Konopkę i Andrzeja J. Lecha. Bardzo cenił sobie również twórczość jeleniogórzan - Wojciecha Zawadzkiego i Ewy Andrzejewskiej. Fotografując doskonale czuł się w Polsce prowincjonalnej, pokazując na swoich zdjęciach opuszczone wnętrza i osamotnione obiekty. Jego fotografie są chłodne, wręcz emocjonalnie puste, ale jednocześnie uderzają prostotą i doskonałością kompozycji. Eryk nie aranżował planu, chociaż zawsze z niezwykłą starannością wyszukiwał kadr i oświetlenie. Nie bał się komponować obrazu w kwadracie - formacie potencjalnie doskonałym, ale jednocześnie bardzo zdradzieckim, chyba najtrudniejszym do fotograficznego ujarzmienia. Myślę, że kwadrat był dla Niego narzędziem podkreślenia harmonii i wyciszenia kadru, wręcz odgrodzenia świata pokazywanego na fotografii od gwaru i harmidru, powszechnie towarzyszących światu realnemu. Mimo iż ludzi fotografował nieczęsto, również w pokazywanych przez niego opuszczonych miejscach wyraźnie odczuwalna jest, jakby pozafizycznie, ludzka obecność, jakiś ślad uprzedniej aktywności człowieka, który pozostał. Trudno przy tym nie zauważyć fascynacji Eryka fenomenem czasu -jego upływu, trwania, przemijania oraz nawarstwiania się śladów. Szukał takich miejsc i sytuacji, w których nie tylko „zagra” światło, ale także zadźwięczy muzyka - najczęściej ascetyczna, kameralna, oszczędna. Wiele w Jego obrazach jest piano i pianissimo, bardzo niewiele forte czy tutti. Być może te cechy szczególne Jego fotografii wypływały wprost z cech Jego osobowości - częściej małomównej i refleksyjnej niż ekspansywnej.
Osobne cykle, o czym koniecznie należy wspomnieć, poświęcił swojej rodzinnej Wrześni oraz dzieciom wrzesińskim. Oprócz tego walnie przyczynił się do powstania we wrzesińskim Wydawnictwie Kropka serii nietuzinkowych wydawnictw - albumów fotograficznych takich artystów jak Eva Rubinstein, Bogdan Konopka, Jerzy Lewczyński, Wojciech Zawadzki czy Paweł Żak.
Już z powyższej, krótkiej charakterystyki, wyłania się obraz osoby bardzo wszechstronnej - fotografa, animatora, kuratora, krytyka, autora publikacji książkowych oraz osoby obdarzonej lekkim piórem, umiejętnością komunikatywnego pisania o fotografii i niezwykłą kulturą wizualną. Co więcej, był postacią pogodną, wesołą i powszechnie lubianą. Polska fotografia poniosła olbrzymią stratę, zwłaszcza biorąc pod uwagę młody wiek i niezwykle szybki rozwój osobowości Eryka, Jego niekwestionowany dorobek artystyczny, a także trudną do wyobrażenia mnogość niezrealizowanych projektów i nienapisanych tekstów…
Zmarłego pożegnaliśmy 28 lipca 2008. Spoczął na cmentarzu komunalnym we Wrześni, obok pięknego, rozłożystego dębu. Będzie nam Go bardzo brakowało.
Sławomir Tobis
Marylin, 29.07.2008
dawno już nie czytałem "kwartalnika......"
OdpowiedzUsuńprzyjemnie czytało się ten tekst