poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Ireneusz Zjeżdżałka - "Portrety"

Tekst o Eryku, który został zamieszczony w poprzednim wpisie, powstał na prośbę Waldka Śliwczyńskiego, który błyskawicznie postanowił poświęcić Zjeżdżałce kolejny numer Kwartalnika. Z dzisiejszej perspektywy pewnie napisałbym go nieco inaczej, ale postanowiłem nic nie zmieniać - tak to wtedy widziałem. Natomiast z nieopublikowaniem nie wiąże się żadna sensacyjna historia lub wręcz cenzura - jak to zasugerowali niektórzy z P.T. Czytelników. Całkiem po prostu - wysłałem do redakcji napisany "na kolanie" draft, aby "zaklepać" temat i otrzymać akceptację. W następnych dniach tekst zyskał swoją ostateczną formę; przetłumaczyłem go także na angielski i całość wysłałem. Pech chciał, że do druku na polskich stronach została skierowana ta wersja wstępna, nieprzeznaczona do publikacji, natomiast na stronach angielskich znalazła się wersja ostateczna. Wtedy solidnie się zdenerwowałem, ale teraz myślę, że wyszła niesłychanie oryginalna "sytuacja publikacyjna".


Parę słów należy się niewątpliwie pokazywanej obecnie w Muzeum Regionalnym we Wrześni wystawie "Portrety". Doszła ona do skutku dzięki współpracy Ani Zjeżdżałki z Waldkiem Śliwczyńskim i zawiera w znakomitej większości niepublikowane dotąd fotografie - portrety oraz niezwykłej urody zdjęcia ślubne (Ani i Eryka, a także jednego z przyjaciół). Wchodząc na wystawę ma się wrażenie przeniesienia w czasie i w przestrzeni. Zdjęcia to bromowe odbitki autorskie Eryka, część nawet w oryginalnych passe-partout, sygnowanych na kartonie poniżej prawego dolnego rogu zdjęcia. Można się, rzecz jasna, spierać, czy przedmioty martwe mogą być "nośnikami" energii swojego uprzedniego posiadacza lub twórcy, ale z pewnością jakaś cząstka autora jest obecna w fizyczności pokazywanych fotografii. Przynajmniej trochę widać na tej wystawie, jak zmieniało się jego myślenie o fotografii, co go interesowało czy wręcz fascynowało, zwłaszcza że kadry są odmienne od tych, z którymi zwykliśmy Eryka łączyć - tych, które sam wybierał do pokazywania. Warto wybrać się do Wrześni i warto poświęcić tym niewielkim, ale ciekawym i wciągającym obrazkom trochę czasu.


1 komentarz: