Ekspozycja w C/O Berlin trwała do dzisiaj, ale zamieszczę choć kilka obrazków z tej niezwykłej wystawy. Sibylle Bergemann, zmarła w listopadzie zeszłego roku, to jedna z najbardziej rozpoznawalnych fotografek wschodnioniemieckich, współzałożycielka agencji Ostkreuz. Jej œuvre to temat na osobną publikację, tutaj zdecydowano się na pokazanie 140 polaroidów - dziełek niezwykłej szlachetności. Ujęcia niby migawkowe, ale zdradzające głęboki namysł. Obrazy istniejące trochę poza czasem, jednocześnie i chwilowe, ulotne i wieczne. Wiele z nich powstało na marginesie prac i działań, które Sibylle realizowała na zlecenie. Wszystkie zaś uwidaczniają niezwykły szacunek dla osób i miejsc, które autorka pokazała w sposób bardzo bliski i bezpośredni, tym samym wpuszczając je wszystkie do swojej bardzo prywatnej polaroidowej krainy...
Pomimo olbrzymiej sympatii do polaroidu, szczerze mówiąc nie mogłem wytrzymać na tej wystawie. Miałem wrażenie, że fotografka zajmowała się kolekcjonowaniem najbardziej kiczowatych i banalnych motywów... nieświadomie niestety. Słodka estetyzacja mdliła do granic możliwości... a poza tym w kontraście z Crewdsonem, po prostu nie mogłem pojąć jak tak poważna instytucja zdecydowała się powiesić taką wystawę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
witek k.
Zestawienie Bergemann z Crewdsonem jest ewidentną pomyłką. Kropka. Przeczuwając to nastawiłem się w taki sposób, że pójdę na dwie odrębne i mocno różne wystawy. Zwykle wracam w C/O z pierwszego piętra na parter i jeszcze raz oglądam pierwszą część wystawy. Tym razem tego nie zrobiłem - po Crewdsonie nie miało już sensu.
OdpowiedzUsuńCo do samej wystawy - przeszedłem ją dwa razy. Za drugim razem było już całkiem dobrze :-)