Wczoraj w berlińskim Freies Museum otwarta została duża wystawa polskiej fotografii konceptualnej. Zaproszenia na tę wystawę posypały się jak z rękawa, co sugerowało duże zainteresowanie, zwłaszcza ze strony tzw. czynników oficjalnych. Lista autorów jest imponująca: Janusz Bąkowski, Kazimierz Bendkowski, Wojciech Bruszewski, Zbigniew Dłubak, Andrzej Dłużniewski, Henryk Gajewski, Zdzisław Jurkiewicz, Andrzej Jórczak, Tomasz Konart, Marek Konieczny, Eustachy Kossakowski, Jarosław Kozłowski, Ireneusz Ir Kulik, Anna Kutera, Romuald Kutera, Paweł Kwiek, Andrzej Lachowicz, Jerzy Lewczyński, Natalia LL, Jolanta Marcolla, Antoni Mikołajczyk, Jerzy Olek, Roman Opałka, Ewa Partum, Andrzej Paruzel, Ireneusz Pierzgalski, Jadwiga Przybylak, Józef Robakowski, Zygmunt Rytka, Andrzej Różycki, Zdzisław Sosnowski, Leszek Szurkowski, Jan Świdziński, Zygmunt Targowski, Zbigniew Warpechowski, Ryszard Waśko, Piotr Weychert, Krzysztof Wojciechowski oraz Brygida Wróbel-Kulik. Byłem więc niezmiernie ciekaw tej wystawy i bardzo cieszyłem się na jej obejrzenie.
Na miejscu okazało się, że emocje są maksymalnie w dolnej strefie stanów średnich. Odczucie to dzieliło ze mną kilku z obecnych autorów, z którymi rozmawiałem. Frekwencja na wernisażu była do tego ultra mizerna, większość stanowili artyści (dalece nie wszyscy żyjący) z osobami towarzyszącymi. Osoby mówiące po niemiecku były zjawiskiem pojedynczym, a i miejscowa Polonia najwyraźniej nie uznała tego wydarzenia za wystarczająco ważne. Przyznaję, nie jestem pewien, co stanowi o tym, że ta fotografia zupełnie nie przemawia. Niby jest to sztandarowy okres polskiej sztuki fotograficznej i niby zgromadzono wielkie, magnetyzujące nazwiska. Po raz kolejny jednak okazuje się, że dobre składniki nie wystarczą aby ciasto wyrosło i stało się wybitnym wypiekiem. Dodatkowo ciśnie się na usta pytanie, czy takie działania właściwie służą promowaniu polskiej kultury, czy popularyzują to, co niewątpliwie mamy w tej dziedzinie do zaproponowania innym krajom. Odpowiedź na oba pytania nie jest (niestety) pozytywna.
I co się dziwić, że (jak piszesz) frekwencja mizerna? Adekwatna do jakości tej fotografii ;)
OdpowiedzUsuńJakość fotografii dalece nie jest taka zła jak pomysł na wystawę tudzież dotarcie do widza... :-)
OdpowiedzUsuńPozostanę przy swoim, słaba fotografia. To nie będzie działać...
OdpowiedzUsuń