Wystawa Tomka Tomaszewskiego, pokazywana w Galerii B&B, wśliznęła się niejako niespodziewanie do pierwszej piątki tegorocznego FAF. W sumie znam dorobek Tomka aż nadto dobrze, na dodatek - jak autor sam zauważył - trudno w wystawie przekrojowej wyczarować oryginalną narrację. Niemniej jednak tutaj udało się znakomicie - wystawa była bardzo spójna i obfitowała w ciekawe, wręcz ikoniczne kadry. W tegorocznym "dokumentalnym czwórboju" polsko-łotewsko-czesko-greckim propozycja polskiego fotografa była bez wątpienia najlepsza. Tomek zdecydował sie na ujednolicenie swoich kadrów do lekko ciepłego tonu monochromatycznego, także w odniesieniu do zdjęć znanych wcześniej w kolorze. Oglądając wystawę słyszałem w tym kontekście głosy krytyczne, ale moim zdaniem ten zabieg ma sens, zwłaszcza że całość materiału została osobiście wydrukowana przez autora i mógł on panować nad wszystkimi etapami produkcji - nic więc dziwnego, że była to najlepiej wykonana wystawa Tomaszewskiego, jaką miałem okazję widzieć. A teraz przydałby się jeszcze przekrojowy album :-)
Taaa... "Jestę fotografę humanisto" ;-))
OdpowiedzUsuńTo coś złego? :-)
OdpowiedzUsuńAle czy to ten przypadek? ;-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem o pooglądałem dwa razy. Dziękuję
OdpowiedzUsuń