sobota, 11 stycznia 2014

Dr mgr inż. - czyli cień obrazujący metafizyczne właściwości zwykłych z pozoru przedmiotów

Gdy 19 grudnia rano pomykałem autostradą do Łodzi na obronę doktoratu nawet nie przeczuwałem grozy sytuacji. To znaczy nie była ona groźna w danym momencie - grozą powiało znacznie później. O samej obronie wiele nie napiszę - była niewątpliwie okolicznością stresującą, ale jednocześnie - wbrew powszechnej opinii - do bólu merytoryczną i inspirującą do dalszych poszukiwań. Pod koniec dnia wszakże znaleźliśmy się w gronie kilku osób u Pani Dziekan Wydziału Operatorskiego i w pewnym momencie wywołany został temat, skądinąd dość istotny: a jak mianowicie doktorant powinien się tytułować. No i zaczęło się gorączkowe poszukiwanie prawidłowego rozwiązania tej zagadki, wynikającej z faktu uprzedniego ukończenia przez mnie nie uniwersytetu czy szkoły artystycznej, lecz politechniki, z tytułem zawodowym magistra inżyniera. Nawiasem mówiąc, stąd też wzięła się ksywa, którą "obdarzyli mnie" niektórzy koledzy fotografowie - rzecz jasna z czystej zawiści :-). Magister inżynier to tytuł "zespawany" - nie da się z niego wziąć osobno magistra i osobno inżyniera. Stąd też pierwsza propozycja - używania określenia "doktor inżynier" - upadła, ponieważ także ten stopień jest "zespawany", co więcej nadawać go mogą tylko wyższe szkoły techniczne, rolnicze i bodaj ekonomiczne (jakkolwiek by się teraz nie nazywały). Sięgnięto więc do stosownej ustawy i okazało się, że w zasadzie powinienem się tytułować "dr mgr inż.". Normalnie zgroza - w tym momencie nogi zrobiły się miękkie, a czoło pokryło się perlistym potem. Po chwili jednak pomyślałem, że na szczęście istnieje jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek i brak obowiązku podawania na wizytówce wszystkiego... :-)

A ponieważ teraz to już na pewno muszę pisać i tworzyć bardzo mądrze, zamieszczam zdjęcie, które wygrzebałem z mroków niepamięci przy okazji przeczesywania archiwów w związku z publikacjami książkowymi, które wchodzą na ostatnią prostą, zabierają cały dostępny czas (a nawet więcej) i o których będę jeszcze informował. Oto więc fotografia zatytułowana "Cień, który obrazuje podwójnie zakrzywione metafizyczne właściwości zwykłego z pozoru przedmiotu".


Wasza dr mgr inż. Tobisologia :-)

10 komentarzy: