środa, 30 listopada 2011

4 Festiwal Fotodokumentu

Kolejny z zaległych tematów, choć w zasadzie jeszcze zdążyłem - wystawa nadal wisi w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu, siedzibie galerii 2piR. "Obóz fotodokumentalny", sądząc po tym, ile się w kraju w tym obszarze dzieje, jest mocny, obfitujący w ciekawe propozycje - zarówno w kontekście materiału, który powstaje, jak i imprez, spotkań oraz coraz liczniejszych publikacji. Trochę szkoda, że inne gałęzie fotografii nie radzą sobie choć w połowie tak dobrze - ale pewnie dokumentaliści i reporterzy są po prostu z natury bardziej przebojowi. Do tego dochodzi potężny i integrujący wpływ, jaki na środowisko ma opawski ITF, na którym wielu Polaków studiowało lub studiuje. W każdym razie 4FF to porcja dokumentu z najwyższej półki, tym razem autorstwa dwóch Rosjan (Sergey Maximishin, Igor Mukhin), Ukraińca (Stepan Rudik) oraz Polaka (Mariusz Forecki), skonstruowana w myśl hasła przewodniego "Rosja/Polska".

Wernisaż w oryginalny sposób urozmaiciła grupa "Dziwy", proponując kilka utworów w rytmie rockabilly... ;-)

Interesujący wywiad z Maximishinem zamieścił "Duży Format".














poniedziałek, 28 listopada 2011

W kwestii własnej i technicznej...

W najbliższych dniach nastąpi przeprowadzka części niniejszego serwisu na inny serwer, w związku z czym może wystąpić problem z dostępem do bloga lub do samych fotografii.

Mam też prośbę o zgłaszanie sygnałów o ewentualnym braku konkretnych obrazków po zakończeniu przeprowadzki. Z góry dziękuję za wyrozumiałość oraz współpracę... :-)


piątek, 25 listopada 2011

Steve Schapiro - Photographs

Steve Schapiro przygodę z fotożurnalizmem rozpoczął w roku 1961. W swojej karierze relacjonował wiele ważnych wydarzeń, takich jak kampania wyborcza Roberta F. Kennedy'ego w roku 1968 czy zamach na Martina Luthera Kinga Juniora. Jego fotografie były wielokrotnie publikowane na łamach takich czasopism jak Life, Time, Rolling Stone, Sports Illustrated, People, Newsweek oraz Vanity Fair, a także były prezentowane na wielu wystawach. Na jego ekspozycję w galerii Camera Work w Berlinie składają się przede wszystkim klasyczne portrety, odbite (z niewielkimi wyjątkami) tradycyjnie na bromie. Pokazane zostały bardzo znane postacie ze świata szeroko pojętej kultury, show-businessu, sportu oraz polityki: Muhammad Ali, Andy Warhol, Ray Charles, Martin Luther King, Jr., Samuel Beckett, Truman Capote, Robert F. Kennedy, Jackie Kennedy, Frank Sinatra, Barbra Streisand, David Bowie. Osobny fragment wystawy stanowią fotografie powstałe podczas pracy nad dokumentacją sceniczną filmów (Ojciec chrzestny - 1972, Taksówkarz - 1976), z takimi postaciami jak Marlon Brando, Al Pacino czy Robert de Niro. Wystawę "połyka" się błyskawicznie - chciałoby się rzec klasyka klasyki (zarówno w warstwie technicznej, jak i obrazowej). Wiele fotografii zostało sprzedanych, niektóre nawet wielokrotnie. Jest, jak widać, spore zapotrzebowanie na "tradycyjne wartości" w fotografii.
















środa, 23 listopada 2011

Sławoj Dubiel - Pęckowo 2008

Sławoj wrzucił wczoraj na swojego bloga kilka zdjęć wykonanych w roku 2008 podczas naszych wspólnych peregrynacji w związku ze wspomnianą niedawno wystawą "3x Fotografie". Czas ten okazał się brzemienny w skutki - właśnie wtedy, pod wpływem rozmowy ze Sławojem, traktującej o głębokim sensie fotografii "prowincjonalnej", narodził się pomysł, który legł u źródła projektu "Opowieści z pogranicza". Droga do niego była długa, ale na pewno warto było ją pokonać. Fotografie Sławoja także znalazły się na wspomnianej wystawie i należały do najbardziej intensywnie komentowanych. Bardzo sympatycznie się je ogląda po ponad 3 latach i miło jest stwierdzić, że się ani trochę nie zestarzały oraz że są w stanie dobrze funkcjonować także poza tamtym lokalnym, "prowincjonalnym" kontekstem.


środa, 16 listopada 2011

[Zaległości] Rosław Szaybo w Galerii MS

28 października w Pile otwarta została wystawa profesora Rosława Szaybo pod całkiem skomplikowanym tytułem "TO BE (or not to be) like Joseph Conrad", "HELLO SAILOR”. Składają się na nią fotografie oraz grafiki, prezentowane w oddzielnych salach. Podtytuł wystawy to funkcjonujące międzynarodowo zawołanie, wyrażające seksualną propozycję  skierowaną do marynarza, jakkolwiek tutaj użyte zostało w znaczeniu żartobliwym.







Przytoczę fragment notki biograficznej autora:

Urodzony 13 sierpnia 1933 w Poznaniu. Jeden z najwybitniejszych współczesnych grafików plakacistów, współtwórca tzw. Polskiej Szkoły Plakatu. Ponadto: ilustrator, dyrektor artystyczny, fotografik. Rosław Szaybo dyplom uzyskał w 1961 r. na ASP w Warszawie, w legendarnej pracowni plakatu prof. Henryka Tomaszewskiego oraz pracowni malarstwa prof. Wojciecha Fangora. W 1994 r. zasiadał w Radzie Naukowej 1. Światowego Kongresu Plakatoznawczego w Warszawie.

Od początku drogi artystycznej zajmuje się głównie plakatem (teatralne, muzyczne, festiwale i imprezy jazzowe), a także oprawą graficzną okładek płytowych i CD. Projektuje też okładki książek.

W roku 1966 wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie początkowo pracował jako niezależny projektant, a od 1968 roku do 1973 jako dyrektor artystyczny w agencji reklamowej Young and Rubicam. Stamtąd przeniósł się do firmy fonograficznej CBS Records Great Britain, gdzie przez 14 był dyrektorem artystycznym. W tym okresie zaprojektował ponad dwa tysiące okładek płyt z najróżniejszą muzyką od klasycznej poprzez jazz i pop do tzw. "ciężkiego grania". Współpracował z wieloma najwybitniejszymi światowej sławy artystami, jak: Roy Orbison, Elton John, Jenis Joplin, Judas Priest, Santana, John Williams. Jest twórcą okładki najsłynniejszej płyty Krzysztofa Komedy – „Astygmatyzm”, której kolejne wydania zawsze powielają pierwszy projekt, (co jest niespotykane na rynku muzycznym).

Jest laureatem wielu prestiżowych światowych nagród (płyta Eltona Johna – najlepsza okładka roku w Wielkiej Brytanii, nagrody za okładki płyt Krzysztofa Komedy, Janis Joplin, i Johna Williamsa). Inne wyróżnienia to min.: Złoty Medal na Internationale Buchkunst Ausstellung, Lipsk, kilkanaście nagród na konkursie magazynu "Music Week" za okładkę "Chopin The Greatest Piano Music by Alexander Brailovsky", "The Greatest Hits by Bach, Chopin, Grieg, Mozart, Strauss" oraz "Stravinsky - The Greatest Ballets", "Elton John Box Set", nagrody "New Musical Express" za "Khachaturian Sabre Dance", "Williams Collection". Jest także autorem plakatu polskiej prezentacji na MIDEM 2004 i plakatu koncertu Wojciecha Kilara na MIDEM.











Wystawa jest ciekawa sama w sobie, choć najbardziej niesamowite było oczywiście spotkanie z autorem, pełne energii i specyficznego, wyrafinowanego humoru. Fotografie prezentowane na wystawie zostały wykonane gdzieś na Wyspach Kanaryjskich i przedstawiają fragmenty falochronu - miejsca fizycznego oraz metaforycznego styku ziemi z oceanem. Stał się on specyficzną "galerią pod chmurką", na której uwiecznili swoje "dzieła" przede wszystkim marynarze przybywający na ląd po długiej obecności na morzu. Fotografie fragmentów tej mini-rzeczywistości stanowią pierwszą, bardzo zwartą formalnie część wystawy. Zdjęciom na pewno posłużyłyby większe formaty, co - jak się okazało w rozmowie - jest w planie w kontekście kolejnej ekspozycji. Druga część składa się z realizacji graficznych - znajdziemy tu między innymi oryginał okładki słynnej w swoim czasie londyńskiej kapeli "Sailor", z największym ich przebojem "Girls, Girls, Girls". W tej części wystawy jest wiele do zobaczenia, a jeszcze więcej do wyobrażenia sobie. Warto zajrzeć.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Kolejny dzień bez kolejnego bloga dniem straconym... ;-)

Proszę P.T. Czytelników - to już zaczyna przyjmować wymiar epidemii... Przed chwilą o założeniu własnego bloga poinformował Sławoj Dubiel. Cóż - witam kolegę w blogosferze, trzymam kciuki za powodzenie i nie wątpię, że będzie warto zaglądać także w to okno prowadzące do fotografii.


sobota, 12 listopada 2011

Kolekcja wrzesińska 2010 - Andrzej Jerzy Lech

Wczoraj w godzinach wieczornych ujrzała we Wrześni światło dzienne kolejna, druga odsłona "Kolekcji wrzesińskiej" - przedsięwzięcia unikatowego w skali kraju, której autorem jest Andrzej Jerzy Lech. Wernisaż przebiegł w gorącej atmosferze, a o ujęcia trzeba było wręcz walczyć. Pierwsza część, na którą złożyły się fotografie wykonane wiosną, pokazywana jest w Muzeum Regionalnym, natomiast część jesienna - we Wrzesińskim Ośrodku Kultury.







Samo przedsięwzięcie w pełni zasługuje na osobny tekst. Dziś natomiast ograniczę się do stwierdzenia, że obie części kolekcji są, mimo tej samej technologii i podobnych założeń formalnych, dość mocno różne. Jedna i druga jest bardzo ciekawa, obie zapraszają do refleksji nad funkcją fotografii we współczesności i jej rolą dla niewielkich, w różny sposób ograniczonych społeczności. Muszę natomiast skrytykować formę wydawnictwa, w formie sporego pudełka z luźnymi kartami. Próbowałem się z nim od wczoraj zaprzyjaźnić - i nie mogę. Autor i wydawca (Wydawnictwo KROPKA) przyjęli koncepcję wydrukowania obrazów w skali 1:1, podobnie jak zdjęcia na wystawie, będące stykowymi odbitkami ze stosowanych przez Andrzeja negatywów 7x17 cali. Waldek Śliwczyński argumentował, że gdyby zdjęcia te zszyć w książkę, cena wydawnictwa wzrosłaby jeszcze bardziej (obecnie kosztuje 200 złotych), co więcej nie byłby w stanie wydrukować tak dużego formatu na swojej (bardzo nowoczesnej) maszynie drukarskiej. Przytaczam te argumenty, ponieważ mają swoją wagę, natomiast ja, patrząc oczami "konsumenta" tej fotografii, stwierdzam straszną niepraktyczność przyjętego rozwiązania. Aby przejrzeć prace i być pewnym, że nic im się nie stanie, trzeba przygotować sporej powierzchni stół i gruntownie go wyczyścić, po czym można dopiero przystąpić do oglądania poszczególnych kart - oczywiście w pozycji stojącej. Nie można - jak to uwielbiam czynić - siąść w fotelu i po prostu delektować się zawartością. Mam w zbiorach kilka naprawdę sporych, "ceglastych" wydawnictw i nie ma najmniejszego problemu z ich kartkowaniem. Waldek dołożył wszelkich starań, ściągnął nawet specjalnie dobrany papier z Austrii (notabene ten sam, na którym został fantastycznie wydany album "Deep South" Sally Mann), ale per saldo myślę, że warto było jednak pomyśleć o zmniejszeniu formatu i wydaniu w formie książkowej. Howgh! :-)