Właśnie kończy się w PR3 MiniMax prowadzony przez Leszka Adamczyka. Audycję zdominowała smutna wieść o śmierci Edgara Froese i tym samym prawdopodobnym definitywnym końcu działalności Tangerine Dream. Z kapelą tą wiąże się wiele wspomnień, ale jedno w tej chwili wysunęło się na czoło: muzyką tego zespołu zilustrowałem swój pierwszy cykl przezroczy, zatytułowany "Jeden dzień w Tatrach". Oczywiście był on daleki od doskonałości, timing był wręcz dramatycznie zły, ale mimo wszystko całość oglądało się bardzo nieźle - że się tak wyrażę. Poza tym był to dla mnie czas mocno zaangażowany, początek wielkiej przygody z fotografią (rok 1991 lub 1992 - o ile mnie pamięć nie myli, a na szybko nie jestem w stanie sprawdzić, ponieważ stosowne materiały są w pracowni). Do dziś pamiętam wygląd, fakturę siedzeń i zapach sali klubu Relax w Śremie, w której odbyła się premiera tego zestawu. Pamiętam, że byłem spocony do granic, i to bynajmniej nie z gorąca. Ale gdy tylko rozległy się pierwsze takty "Song of the Whale", trema ustąpiła skupieniu.
Dzisiaj nie wklejam zdjęć. Zamieszczam obydwie części wspomnianego utworu - w takiej kolejności, w jakiej zostały wykorzystane.
Wczoraj w Galerii Miejskiej w Środzie Wielkopolskiej otwarta została premierowa wystawa dwóch autorów znanych ze znakomitego dokumentu Piotra Stasika zatytułowanego "Dziennik z podróży" - spotkanie zaczęło się zresztą od projekcji tego właśnie filmu w kinie Baszta. Obraz opowiado o ponad miesięcznej podróży camperem przez Polskę, w którą wybrała się dość niestandardowa para: ponad 80-letni nestor polskiej fotografii oraz 15-latek mający co prawda niewielkie pojęcie o fotografii, ale zdeterminowany aby się na jej temat możliwie najwięcej dowiedzieć.
Na wystawę wybrane zostały 24 prace, pokazane w kwadracie 60x60 cm - po 12 od autora. Zdjęcia są (nieco przewrotnie) dobrane i zestawione w taki sposób, że na pierwszy rzut oka trudno rozpoznać, kto jest autorem. Potrzebny do tego jest drugi rzut oka :-) Ekspozycję uzupełniają migawki z podróży.
Najciekawszą częścią wydarzenia było niewątpliwie spotkanie autorskie, które odbyło się zaraz po wernisażu. Tadeusz Rolke imponował - jak zwykle - poczuciem humoru i ripostą, nie stroniąc od wątków poważnych, Michał Gonicki natomiast imponował przede wszystkim dojrzałością, świadczącą o tym, że dobrze spożytkował te 2,5 roku, które minęły od czasu realizacji filmu (jest na przykład, jako najmłodszy student w historii, na trzecim roku Warszawskiej Szkoły Fotografii i Grafiki Projektowej Mariana Schmidta). Obaj panowie najpierw opowiedzieli o tym, jak się poznali, jaki był początek projektu filmowego, jak przebiegała jego realizacja oraz co każdy z nich wyniósł z tej przygody - co ciekawe, umiejętności stricte fotograficzne okazały się mniej ważne niż możliwość przebywania ze sobą przez dłuższy czas, poznania się i rozmawiania na wszelkie tematy. Później odpowiedzieli też na wiele pytań z sali. Warto było pojechać do Środy...
Zerknąłem przed chwilą do statystyk - licznik bloggera wskazuje, że jest to pięćsetny wpis na Tobisologii. Wypadałoby pewnie coś podsumować, nakreślić plany, podziękować czytelnikom itepe itede, ale chyba nie jestem przygotowany na jubileusz :-) Ograniczę się więc na razie do stwierdzenia, że blog nadal istnieje i istniał będzie, choć bieżący fotonotatnik to w tej chwili raczej Instagram. Materiałów do publikacji na blogu nie brakuje, trochę gorzej jest z możliwościami, ale w tej ostatniej kwestii pozostaję umiarkowanym optymistą. Myślę, że jeszcze sporo ciekawych okoliczności przed nami.
Co do spraw bieżących - serdecznie zapraszam w najbliższy poniedziałek do Galerii Miejskiej Arsenał na godzinę 18 na kolejne spotkanie z cyklu "W kręgu fotografii", tym razem zatytułowane "Gdy odchodzą nasi rodzice". Otworzymy premierową wystawę Michała Adamskiego "Nie mogę przebrnąć przez chaos". Seria ta stanowi jego poruszającą i bardzo osobistą opowieść powstałą w związku z odchodzeniem w krótkim czasie kolejno obojga jego rodziców. Kwestia ta będzie także stanowiła temat przewodni spotkania i dyskusji. Gośćmi spotkania będą: prof. dr hab. med. Katarzyna Wieczorowska-Tobis - specjalista geriatrii i medycyny paliatywnej, krajowy konsultant w dziedzinie geriatrii, Barbara Grochal - koordynatorka wolontariatu w Hospicjum Palium w Poznaniu oraz Agnieszka Kaluga - wolontariuszka, autorka bloga i książki "Zorkownia", psycholog.
Opowieść Michała jest prawdziwa i esencjonalna, pozbawiona wszelkiej dosłowności i sentymentalizmu. Jak on sam o tym mówi, fotografia spełniała w tym bardzo trudnym dla niego czasie wiele funkcji, przede wszystkim zaś - w sposób nieco paradoksalny - ułatwiała wspólne przebywanie w jednej przestrzeni i stanowiła swoiste remedium na pojawiające się kłopoty w komunikacji. Podczas spotkania autor przedstawi także fragmenty książki, która niebawem ukaże się na rynku i będzie stanowiła jego osobiste rozliczenie się, a może raczej zamknięcie tego rozdziału życia.
Jeden rok,
jedno miejsce,
dwie śmierci.
Wigilia 2011 r.
Rodzice składają sobie życzenia. Mama ciężko stoi na nogach.
Odczuwam niepokój.
Mało było rozmów tamtego dnia.
Wigilia 2012 r.
Ostatni odcinek drogi do szpitala wiedzie przez las, pokonuję go już od marca.
Codziennie.
Teraz droga jest śliska, topniejący śnieg rozpryskuje się pod kołami.
Zatrzymuję się.
Idę na krótki spacer nad rzekę.
Już wiem, że to koniec.
Pół roku po śmierci mamy odchodzi tata.
To był dla mnie ciężki rok.
Przyglądałem się powolnemu umieraniu moich rodziców. Widziałem ich fizyczny ból, cierpienie ciała. O więcej nie potrafiłem ich zapytać. Nie umiałem. Nie mogłem.
Po pewnym czasie mogłem tylko robić zdjęcia.
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie to, że odchodzą. Do tego czasu nie zauważałem tego albo nie chciałem zauważać.
Te zdjęcia są opowieścią o naszym wspólnym milczeniu i samotnym cierpieniu.
Nie mogę przebrnąć przez chaos.