środa, 9 grudnia 2015

9 Biennale Fotografii. Waldemar Śliwczyński - 808,2 km

Waldemar Śliwczyński zabrał się za spore przedsięwzięcie - i zrealizował je w iście ekspresowym tempie, po to by zdążyć z wystawą oraz wydawnictwem na Biennale. Jedno i drugie miało swoje premiery właśnie w dniu otwarcia Biennale. Dodatkowo autor był bohaterem prowadzonego przeze mnie spotkania w dniu 24 listopada bieżącego roku.

Przedsięwzięcie zostało wyznaczone całą długością rzeki Warty, od źródeł w Kromołowie pod Zawierciem do ujścia do Odry w okolicach Kostrzyna nad Odrą. Nawiasem mówiąc Waldek podczas spotkania w Arsenale stwierdził, że bardziej adekwatną nazwą dla tego miasta, biorąc pod uwagę odległości od obu rzek, ewidentnie byłby Kostrzyn nad Wartą. Także zakończone wykrzyknikami określenia, których autor użył w kontekście tego miejsca ("Warta [tu] umiera!", "Odra pożarła naszą rzekę!") zdradzają siłę i dość szczególny charakter jego związku z fotografowanym motywem, długim na 808,2 km... :-)

Co zatem tak zainteresowało i bez reszty wciągnęło Śliwczyńskiego? Koncepcja kształtowała się miesiącami, przedmiotem licznych prób były zarówno kwestie techniczne (małoobrazkowy X-Pan czy Wisner 5x7"), formalne (na przykład jak realizować panoramy) oraz ontologiczne (czyli o co tak naprawdę mi w tym wszystkim chodzi). Zaczynając od końca - Waldek zdecydował się opowiedzieć o swojej ulubionej rzece, przepływającej przez powiat, w którym mieszka, przy czym opowieść ta nie miała skupiać się na - skądinąd interesujących - kwestiach piękna nadwarciańskiego krajobrazu, lecz jego poszukiwania miały charakter paranaukowy, antropologiczny i jednocześnie bardzo systematyczny. Zainteresował się tym, w jaki sposób człowiek "udomawia" rzekę, jak "czyni ją sobie poddaną". W ten sposób na pierwszy plan wydobyte zostały wszelkie ślady ludzkiej działalności w dolinie Warty, włącznie z kajakarzami, tłumkiem zażywającym kąpieli czy promem dwa razy dziennie przewożącym zwierzęta gospodarskie z jednej strony rzeki na drugą. Znakomita większość ujęć to panoramy wykonywane sekwencyjnie ciężkim i wielkim aparatem ustawionym na statywie. Autor, na szczęście, "odpuścił sobie" sklejanie poszczególnych zdjęć w Photoshopie i koniec końców umieścił je w sposób integralny obok siebie, a odbitki na wystawę pooprawiał w stosownie szerokie ramy.

Patrząc na gotowy (choć nie skończony - jak Śliwczyński zaklinał się na spotkaniu) cykl widzimy znakomitą dokumentalną, daleką od estetyzowania fotografię zrealizowaną metodami klasycznymi: wielkim formatem, na czarno-białych negatywach, z całością obróbki negatywowej i pozytywowej wykonaną przez autora. Bardzo ważnym elementem jego opowieści o Warcie jest fizyczność zdjęć - odbitek bromosrebrowych oprawionych w wykonane specjalnie na tę okazję ramy. Tego się nie da zobaczyć i dotknąć w internetach (to oczywiście uwaga dla młodszej części P.T. Czytelników) - nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z tak wykonanymi i podanymi fotografiami. A skoro o podaniu mowa - biennalowa prezentacja Śliwczyńskiego została zaaranżowana w dwóch rzędach odpowiadających dwóm tomom wydawnictwa "808,2 km" i oznaczonych - analogicznie do książek - literami A oraz B. Część A wydawnictwa to właściwy album fotograficzny, część B to rodzaj "making of", w którym Waldek opisuje genezę projektu, jego realizację, a także podaje szczegółowe informacje techniczne. Ta nieco ekshibicjonistyczna część wydawnictwa jest dla zainteresowanych źródłem bardzo konkretnej wiedzy, zarówno w kontekście zagadnień twardych, technologicznych, jak i miękkich, związanych z pomysłami na działanie i sposobami ich realizacji. Część B wystawy to zatem ciąg zdjęć dokumentujących realizację projektu, autorstwa głównie Jolanty Śliwczyńskiej, wyklejony w kolejności chronologicznej. Można zatem, stojąc przed "dużą" fotografią w przednim rzędzie, omieść wzrokiem dokumentację działań w danym miejscu, znajdującą się w głębi.

Cieszę się, że miałem przyjemność pracy z Waldkiem w kontekście biennalowej prezentacji i jednocześnie przyczyniłem się do tego, że zarówno książka jak i wystawa zmaterializowały się w wyznaczonym terminie. Mam nadzieję, że Waldek nie będzie mi miał tego nacisku za złe. Pragnę także podziękować Tomkowi Wojciechowskiemu, projektantowi książki, za cenną współpracę przy kształtowaniu wystawy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz