piątek, 29 lipca 2011

"Schlabs poszukujący"

Galeria Piekary w Poznaniu pokazuje obecnie, pod tytułem "Schlabs poszukujący", bardzo interesującą wystawę prac Bronisława Schlabsa z lat 1952-57. Zdjęcia powstały więc jeszcze przed słynną wystawą "Pokaz zamknięty" tercetu Beksiński-Lewczyński-Schlabs, określoną później mianem "Antyfotografii", która odbyła się w roku 1959. Na fotografiach zaprezentowanych w Galerii Piekary znakomicie widać rozwój osobowości artysty, począwszy od klimatów zdecydowanie piktorialnych, poprzez dyptyki pozytyw-negatyw, skończywszy na zbliżeniach i abstrakcjach. Okres ten był w życiu Schlabsa - fotografa - bardzo ważny, ponieważ w późniejszych latach coraz mniej interesowała go fotografia jako taka. Oglądając zatem poznańską wystawę jesteśmy świadkami intensywnego zmagania się twórcy z medium i wypracowywania stylu, z którego później słynął. Można niemal dotknąć klasyki fotografii, co stanowi niezwykle rzadkie zjawisko w naszych szerokościach geograficznych. Satysfakcja z odbioru jest tym większa, że pokazane zostały prace pochodzące z odnalezionej przed kilkoma laty walizki zawierającej około 120 zdjęć, które nie były wcześniej publicznie pokazywane (z dwoma zaledwie wyjątkami). Kolejną część tego zbioru zobaczymy podczas Biennale Fotografii w Poznaniu, które rozpocznie się 23 września bieżącego roku.

Warto jeszcze nadmienić, że Schlabs był pierwszym Polakiem, którego fotografie zostały zaprezentowane w słynnym Museum of Modern Arts w Nowym Jorku - w roku 1960, podczas zbiorowej wystawy fotografii subiektywnej, organizowanej przez samego Otto Steinerta. Bronisława Schlabsa było mi dane poznać na początku lat 90. ubiegłego stulecia i zapamiętałem go jako człowieka biorącego bardzo aktywny udział w życiu kulturalnym oraz jednocześnie niebywale dociekliwego. Nie bał się stawiać trudnych pytań, czym nierzadko prowokował ciekawe dyskusje, toczące się niekoniecznie po myśli moderatorów. Taki był w życiu, taki też był w twórczości - widać, że w fotografii także umiał postawić bardzo ciekawe pytania i poszukać na nie odpowiedzi.














czwartek, 28 lipca 2011

Rocznica bloga - plus specjalna oferta :-)

O mało co bym to przeoczył, ale - jak to w życiu - przypadek sprawił, że wczoraj sięgnąłem do pierwszego posta na tym blogu. Skoro więc Tobisologia obchodzi swój pierwszy roczek (przynajmniej w wersji blogowej), zerknąłem także do statystyk i... doszedłem do wniosku, że chyba trzeba by poddać się stosownemu dokształtowi, bo z cyferek podawanych przez różne narzędzia nie wyłania się żadna szczególnie spójna rzeczywistość. Podam więc to, co choć odrobinę rozumiem ;-)

Wyświetleń stron było niemal dokładnie 19 tysięcy (według innego narzędzia ponad 21 tysięcy, w tym unikalnych wyświetleń około 15 tysięcy). Najbardziej popularny post miał 610 odsłon, a najwięcej wyświetleń stron zanotowano 7 września 2010.

Najwięcej przekierowań pochodziło z blogów Mariusza Foreckiego i Pawła Janczaruka (dzięki! :-), a z dużych witryn prym wiedzie Google.pl (równo 3000 wejść) oraz Facebook.com (2170). Statystyka przeglądarek: Firefox (40%), Safari (23%), Internet Explorer (22%), Chrome (5%), Opera (4%). Systemy operacyjne: Windows (71%), Macintosh (25%), "Other Unix" (1%), reszta poniżej procenta. Państwa w kolejności: Polska, Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Tajlandia, Kanada, Japonia, pozostałe poniżej 100 wejść. "Bezwzględna liczba unikalnych użytkowników" wyniosła nieco ponad 4600, a "Nowe odwiedziny" stanowiły dokładnie 41,39% - cokolwiek to wszystko oznacza ;-)


Zanim powrócę do broniszowskiego cyklu mam dla P.T. Czytelników "urodzinową" ofertę specjalną, przygotowaną błyskawicznie we współpracy z zaprzyjaźnioną galerią. Powyższe zdjęcie, wykonane w bretońskim Ploumanac'h, do tej pory nigdzie nie prezentowane, można nabyć drogą kupna za kwotę 99 PLN, w tym wysyłka pocztą na terenie Polski. Fotografia ma wymiary 20x30 cm plus margines na oprawę, jest wydrukowana na papierze barytowanym (do wyboru: Ilford Galerie Gold Fibre Silk albo Harman Photo Baryta FB AI Warmtone) i sygnowana na marginesie. Nakład jest ograniczony do 20 egzemplarzy. Faktura VAT na życzenie. Zainteresowanych proszę o kontakt mailowy na adres print(at/zwierzątko)fine-print-photo.pl.

Wszystkim Czytelnikom (ano właśnie - czy odwiedzający bloga to na pewno "czytelnicy"?) bardzo dziękuję i życzę powodzenia w kolejnym roku.

środa, 27 lipca 2011

Les Couleurs de... Broniszów

Zaczynając kwestię Broniszowa muszę stwierdzić, że gdzie jak gdzie, ale tam nie spodziewałem się zastać miejsc kwalifikujących się do cyklu Les Couleurs de...


Pierwszym zaskoczeniem był sam zamek. Wykarczowano zarośla przez lata skutecznie zasłaniające go od tyłu. Gdy szedłem przez przyzamkową łąkę, w odległości nie większej niż półtora metra przede mną zerwała się sarenka. Zrobiło mi się trochę głupio (że płoszę dziką zwierzynę), ale nie miałem szans jej wcześniej zobaczyć - trawa sięgała w tym miejscu do uda.


Remiza, znajdująca się w bezpośrednim sąsiedztwie zamku, jakoś zawsze lądowała na materiale czarno-białym. Tym razem poczekałem aż słońce przysłonią chmurki i zrobiłem ten kadr w kolorze - barwy wręcz świeciły. Powyższe zdjęcie, wbrew pozorom, jest prawie nietknięte (oprócz przyciemnienia i lekkiego przycięcia).

wtorek, 26 lipca 2011

Kwartalnik Fotografia nr 36

Właśnie ukazał się kolejny numer kwartalnika:


Obok szeregu bardzo interesujących tekstów znalazł się tam także mój artykuł zatytułowany "Kodachrome. Materiał, który nakręcił barwną fotografię". Opowiadam w nim o początkach tej iście kultowej "odwrotki" oraz jej wpływie na fotografię. A był on naprawdę niesamowity... :-)

Russell Lee. Couples at square dance. McIntosh County, Oklahoma, 1939 lub 1940
FSA/OWI Collection. Prints and Photographs Division, Library of Congress

poniedziałek, 25 lipca 2011

Niedługo w Warszawie...

W pracowni zjawił się Maciej Kuszela i drukujemy jego najnowszą wystawę, która będzie pokazana w Starej Galerii ZPAF w Warszawie. Zestaw, w dużej części premierowy, składający się ze zdjęć wykonanych w latach 1999-2010, zapowiada się bardzo ciekawie i już dziś zachęcam do obejrzenia wystawy, której otwarcie odbędzie się 1 sierpnia, a finisaż (z udziałem autora) - 26 sierpnia 2011.


piątek, 22 lipca 2011

MFFM Jarosław 2011 - inicjatywa godna wsparcia

Szanowni Państwo,

Przekazuję prośbę jaką otrzymałam o szczególnego rodzaju wsparcie dla 3  Międzynarodowego Festiwalu Fotografii Młodych w Jarosławiu, który w tym roku odbywa się w dniach 3-24 sierpnia.

Inicjatywa ta, tworzona jest przez niewielkie środowisko młodych ludzi z Jarosławia przy wsparciu wolontariuszy z Warszawy. Od ponad roku mam przyjemność być jednym z nich i na bieżąco uczestniczyć w pracach oraz obserwować okołofestiwalowe zmagania, które odbywają się praktyczne bez jakiegokolwiek wsparcia władz Jarosławia i instytucji miejskich. Dzieje się tak, mimo szerokiej oferty kulturalnej, która w ramach Festiwalu kierowana jest do mieszkańców miasta oraz mimo ewidentnych aspektów promocyjnych, jakie dla miasta wiążą się z Festiwalem.

Dlatego w roku bieżącym postanowiliśmy jeszcze silniej niż w latach ubiegłych zaznaczyć swoją festiwalową obecność w Jarosławiu. Budujemy na jarosławskim rynku Foto-Wall, na którym eksponowane będą zdjęcia fotografów różnych pokoleń, którzy swoim uczestnictwem w akcji udzielają symbolicznego poparcia dla Festiwalu. Zwracam się z prośbą o przesłanie jednego zdjęcia, które wraz z opisem znajdzie się na naszej fotograficznej ścianie. Proszę też o rozesłanie tej prośby do innych zaprzyjaźnionych fotografów.

Więcej na temat Miedzynarodowego Festiwalu Fotografii Młodych na www.mffm.pl

pozdrawiam
Basia Sokołowska


czwartek, 21 lipca 2011

Jeleniogórska Szkoła Fotografii

Jeleniogórska Szkoła Fotografii to nowe przedsięwzięcie edukacyjne firmowane przez Jeleniogórskie Centrum Kultury (poprzednio działające pod nazwą Regionalne Centrum Kultury). W pewnym sensie jest kontynuacją Wyższego Studium Fotografii, choć nie do końca - pełny kurs trwa teraz dwa lata, a program nosi bardziej autorski charakter. Szczegóły można sprawdzić pod tym adresem.


Dlaczego warto zainteresować się tą propozycją? Oprócz bardzo trafionej nazwy (nawiązującej do utrwalonego już określenia na to wszystko, co dobrego działo się w jeleniogórskim środowisku fotograficznym począwszy od drugiej połowy lat 70. ubiegłego stulecia) można spodziewać się ciekawego programu, istotnie różniącego się od "produktu masowego" oferowanego przez mniej lub bardziej znane firmy, które szermują pojęciami "akademia", "studium", "zaoczne", "stacjonarne", a tak naprawdę oferują niewiele więcej niż kurs obsługi Photoshopa na którymś kolejnym stopniu zaawansowania. Tutaj, jak sądzę, będzie możliwy kontakt z konkretnymi ludźmi, reprezentującymi ciekawe, indywidualne i niezbyt już dziś modne podejście do wszystkich działań związanych z fotografowaniem, począwszy od wrażliwości wizualnej i podstaw budowy obrazu, skończywszy na klasycznej fotografii wielkoformatowej i technikach specjalnych. Oczywiście jest także kurs fotografii cyfrowej - nie może go zabraknąć, choćby dla uzmysłowienia cech szczególnych tego medium (czy raczej procesu). Zainteresowanie się JSF polecam tym wszystkim, którzy chcą przeżyć przygodę z fotografią pojmowaną klasycznie, jako że szkoła ta zapowiada się na jedno z bardzo ostatnich miejsc, gdzie będzie to możliwe. Natomiast cyfrowym pstrykaczom zdecydowanie to miejsce odradzam...

czwartek, 7 lipca 2011

Herb Ritts w Berlinie

Galeria Camera Work prezentuje prace zmarłego w roku 2002 mistrza portretu oraz aktu płci obojga - Herba Rittsa. Wybierając się na tę wystawę nie spodziewałem się wielkich przeżyć - dorobek artysty znany jest aż nadto dobrze, a spuścizną po nim zajmuje się fundacja, kierująca się drakońskimi zasadami w zakresie odbitek oraz obrotu nimi. No i po raz kolejny zmuszony zostałem do zrewidowania swojego nastawienia. Wystawa (a właściwie sam mistrz) zaskakuje. Pokazane zostały najwyższej jakości kopie bromowe (z jednym wyjątkiem w postaci Luminios print), na dodatek znakomicie zestawione. Liczba prac sprzedanych także robi wrażenie, świadcząc o zapotrzebowaniu wśród kolekcjonerów na taki rodzaj fotografii, nawet jeśli trzeba za jeden egzemplarz zapłacić dużych kilka, kilkanaście tysięcy Euro lub nawet jeszcze więcej.

Niejako na przekór swojemu przekonaniu, że technologia wykonania odbitki jest rzeczą drugoplanową, musiałem stwierdzić, że siła rażenia unikatowego zestawu, składającego się z czterech portretów Jacka Nicholsona skopiowanych w formacie dobrze ponad metr na metr (wycenionego na prawie dwieście tysięcy Euro i sprzedanego), jest wręcz niewiarygodna. Fizyczność tych fotografii jest zjawiskowa i z całą pewnością zestawu tego szybko nie zapomnę. Tego się nie da przeżyć siedząc przed monitorem...